niedziela, 21 grudnia 2014

pomarańczowe mini pannetone



Pannetone to bożonarodzeniowy włoski klasyk, pewnie tak samo popularny jak u nas makowiec. W tym roku postanowiłam przygotować go w jeszcze bardziej świątecznym klimacie - z pomarańczami, które nieodłącznie kojarzą mi się z Bożym Narodzeniem.



Czego potrzebujemy?
  • 2 szklanki mąki pszennej 
  • 3/4 kostki miękkiego masła 
  • 40g świeżych drożdży  
  • 2 jaja 
  • 5 łyżek cukru  
  • 1/2 łyżeczki soli 
  • 100 ml mleka  
  • skórka otarta ze sparzonej wcześniej pomarańczy
  • 50 g płatków migdałów (lub zamiast migdałów 100 g rodzynek)

+ polewa: tabliczkę gorzkiej czekolady roztapiamy w kąpieli wodnej z 2 - 3 łyżkami śmietanki kremówki


Przygotowanie:

1. W misce mieszamy drewnianą łyżką połowę drożdży (20 g) z 2 łyżkami mąki i 50ml ciepłego mleka. Przygotowany zaczyn odstawiamy w ciepłe miejsce na 1 godzinę do wyrośnięcia. 
2. Resztę mleka delikatnie podgrzewamy i rozpuszczamy w nim pozostałe drożdże. Dodajemy do tego mąkę, rozpuszczone masło, cukier, jaja i sól. Mieszamy to dokładnie (drewnianą łyżką) i dodajemy do przygotowanego wcześniej zaczynu. 
3. Powstanie nam ciasto o kleistej, dość rzadkiej konsystencji. Dodajemy skórkę pomarańczową i migdały, wyrabiamy jeszcze przez chwilę.
4. Ponownie odstawiamy do wyrośnięcia na godzinę. 
5. Masę przekładamy łyżką do formy na muffiny – każdą papilotkę wypełniamy do dwóch trzecich wysokości.
6. Pieczemy panettone w 180 st. C przez 20-25 minut, aż będą złotobrązowe. 7. Upieczone babeczki przekładamy na kratkę i studzimy. 

Gdy pannetone wystygną całkowicie polewamy je polewą czekoladową.

Smacznego!

sobota, 20 grudnia 2014

babeczki miodowo - pomarańczowe



Te babeczki są dla wszystkich, którzy lubią naprawdę słodkie desery. Jak dla mnie okazały się zbyt słodkie, ale gdy zaniosłam je do biura zniknęły w mgnieniu oka. 


Jakie składniki? Pamiętajcie, by wszystkie były w temperaturze pokojowej!
  • 150 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 100 g cukru
  • 50 g masła
  • 60 ml mleka
  • 3 łyżki płynnego miodu
  • 1 jajko
  • skórka otarta z dużej, sparzonej wcześniej pomarańczy
+ do dekoracji: w moim przypadku masa marcepanowa z odrobiną zielonego barwnika spożywczego, ale równie dobrze możecie przygotować lukier (fajny będzie lukier pomarańczowy) lub polewę z gorzkiej czekolady


Jak przygotować?

1. Mikserem ucieramy masło z cukrem na jedwabistą, prawie białą masę. Wbijamy jajko i ciągle miksujemy. 
2. Do masy przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia i całość mieszamy.
3. Dolewamy mleko, miód, dodajemy skórkę pomarańczową, mieszamy.
4. Masę przekładamy do formy na muffiny wyłożonej papierowymi papilotkami i pieczemy babeczki 20 - 25 minut w piekarniku rozgrzanym wcześniej do 180 st. C.

Upieczone babeczki przekładamy do całkowitego ostygnięcia, zanim zaczniemy je dekorować.

Smacznego!

piątek, 19 grudnia 2014

sałata z łososiem na parze i camembertem



Zazwyczaj w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia mam już dosyć pierogów, grzybów, kapusty i wszystkich innych ciężkostrawnych dań. Potrzebuję czegoś znacznie lżejszego. Gdybyście - tak jak ja - w Święta mieli już dosyć "wielkiego, ciężkiego żarcia", proponuję tę pyszną, lekką sałatkę z łososiem przygotowanym na parze.


Potrzebujemy:
  • płat świeżego łososia ze skórą
  • camembert dobrej jakości, 
  • czarne oliwki
  • odrobina świeżego koperku
  • umyte i osuszone liście sałaty (wybierzcie swoją ulubioną)
  • garść ziaren słonecznika, uprażonych na suchej patelni przez kilkadziesiąt sekund
  • sól i biały pieprz
+ sos: około 2 łyżki soku z cytryny mieszamy z 4 łyżkami oliwy z oliwek, łyżeczką musztardy dijon, szczyptą soli i odrobiną posiekanego świeżego koperku


Przygotowanie:

1. Łososia gotujemy na parze przez kilka minut. Uwaga, by go nie przegotować, bo będzie suchy i właściwie niejadalny. Jeśli nie macie urządzenia do gotowania na parze, wstawcie do garnka z odrobiną gotującej się wody w miarę płaskie sitko, ułóżcie na nim łososia i przykryjcie.
2. Ugotowanego łososia układamy na talerzu i pozostawiamy do przestygnięcia. Doprawiamy solą i odrobiną białego pieprzu.
3. Umyte i dokładnie osuszone liście sałaty układamy na płaskim półmisku. Na nich układamy kawałki camemberta, oliwki i dosyć duże kawałki ryby.
4, Wszystko skrapiamy sosem (nie za dużo, żeby sałata nie "pływała") i posypujemy ziarnami słonecznika.

Smacznego!

czwartek, 18 grudnia 2014

delikatny pasztet z cielęciny i indyka



Delikatny pasztet będzie świetnym daniem np. na śniadanie w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia lub na  Śniadanie Wielkanocne. Możecie podać go z  klasyczną ćwikłą lub np. sosem żurawinowym z odrobiną chrzanu.


Składniki:
  • około 1 kg mięsa cielęcego (możecie wykorzystać karkówkę, górkę lub inne kawałki mięsa)
  • około 1 kg udźca indyczego (uwaga, filet z indyka będzie zbyt suchy!)
  • 2 cebule
  • około 2 łyżek oleju rzepakowego
  • 1 czerstwa bułka
  • 1 jajko
  • 2 listki laurowe
  • sól i świeżo mielony pieprz
  • kieliszek jakiegoś mocnego alkoholu (brandy, koniaku lub np. wódki)

Przygotowanie:

1. W dużym garnku rozgrzewamy olej. Wrzucamy mięso, pokrojone na mniejsze kawałki (nie zbyt małe, by za szybko nie wyschły), dodajemy cebulę, pokrojoną w ćwiartki i liście laurowe i dusimy wszystko pod przykryciem, aż mięso zmięknie. Od czasu do czasu obracamy, by smażyło się równomiernie. W pewnym momencie prawdopodobnie będziecie musieli je podlać odrobiną wody.
2. Gdy mięso zmięknie wrzucamy do garnka czerstwą bułkę i czekamy aż nasiąknie.
3. Przestudzone mięso, razem z bułką i cebulą blendujemy lub przeciskamy przez maszynkę do mięsa. Doprawiamy obficie solą i pieprzem oraz wybranym alkoholem. Na koniec do mięsa dodajemy jajko.
4. Masę przekładamy do keksówek wyłożonych folią aluminiową lub papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 175 st. C bez termoobiegu.
5. Pieczemy około 20 - 30 minut.

Pasztet podajemy schłodzony do temperatury pokojowej.

Smacznego!

środa, 17 grudnia 2014

wigilijna kapusta z prawdziwkami



Nie ma Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia bez kapusty z prawdziwkami. Przepisów na nią pewnie tyle, ile gospodyń. Wiem, że niektóre dodają do kwaśnej, kiszonej kapusty odrobinę kapusty białej, ale ja lubię, gdy wigilijna kapusta jest naprawdę kwaśna. Taka smakuje wszystkim w mojej rodzinie, więc nic nie modyfikujemy od lat. W końcu wigilijna kolacja powinna być raczej tradycyjna. 

Żeby kapusta naprawdę "przeszła" smakiem i aromatem prawdziwków zawsze przygotowuję ją wieczorem, dzień przed wigilią i wam też to proponuję.


Składniki:
  • około 2 kg kapusty kiszonej dobrej jakości
  • dwie duże garście suszonych prawdziwków
  • 2 duże cebule, pokrojone w kostkę i podsmażone na 2 - 3 łyżkach masła (uwaga, by cebuli nie zarumienić, wystarczy ją zeszklić)
  • 2 - 3 liście laurowe
  • 3 - 4 ziarenka ziela angielskiego
  • sól i świeżo mielony czarny pieprz

Przygotowanie:

1. Lekko opłukaną kapustę (ciągle musi pozostać kwaśna, ale to od was zależy, jak bardzo) przekładamy do garnka. Zalewamy wodą tak, by zakryła kapustę. 
2. Do garnka wrzucamy prawdziwki, liście laurowe, ziele angielskie, przykrywamy i dusimy do miękkości, co jakiś czas mieszając. Uwaga, kapusta "lubi" przywierać, dlatego, jeśli stwierdzicie że ma za mało wody, dolejcie trochę.
3. Gdy kapusta zmięknie, dodajemy podsmażoną wcześniej cebulę i wszystko dusimy jeszcze jakiś czas, już bez przykrycia, by nadmiar płynu odparował. Uwaga! Teraz musicie już mieszać częściej.
4. Doprawiamy solą i świeżo mielonym pieprzem do smaku.

Po ugotowaniu garnek z kapustą odkładamy na minimum kilka godzin, a najlepiej na całą noc, by jeszcze bardziej "przeszła" aromatem grzybów.

Smacznego!

wtorek, 16 grudnia 2014

sernik dyniowy na pierniczkowym spodzie



Dominika, zwyciężczyni ostatniego sezonu Master Chefa, w finałowym odcinku przygotowała sernik, który oczarował całe jury. Skoro wszystkim smakował, postanowiłam, że upiekę go także. Niestety, przepis, który znalazłam na stronie Master Chefa był cholernie niedokładny. Pierwszy składnik - ricotta - ilość - kubeczek. No i zaczęły się schody, jak duży ten kubeczek? 250 g czy 500 g? Dlatego przerobiłam przepis pod siebie.


Składniki:
  • 500 g twarogu do serników (ricotty nie kupiłam na moim osiedlu, więc wykorzystałam klasyczny twaróg)
  • szklanka musu z dyni (obraną dynię kroimy na kawałki wielkości ok. 2 cm x 2 cm, układamy na blaszce i pieczemy w temp. 200 st. do miękkości, po upieczeniu pozostawiamy do ostygnięcia i blendujemy z 2 łyżkami śmietanki kremówki)
  • 2,5 łyżki cukru
  • 1 łyżka cukru z prawdziwą wanilią (przepis na cukier znajdziecie tutaj: cukier z prawdziwą wanilią)
  • 2 białka jajek
  • 2 żółtka
  • szczypta soli
+ na spód: pierniczki (dwie garście) + około 50 g roztopionego masła


Przygotowanie:

1. Pierniczki blendujemy na proszek. Dodajemy roztopione masło, mieszamy i wykładamy na dno formy, w której przygotujemy sernik. uklepujemy i odstawiamy do lodówki na chwilę.
2. Żółtka miksujemy z cukrem na puszystą, prawie białą masę. Dodajemy ser i mus z dyni, cukier waniliowy i sól, wszystko mieszamy.
3. Białka ubijamy z odrobiną soli na sztywno. Dodajemy je do masy serowo - dyniowej, stopniowo, delikatnie mieszając. Masę wylewamy na przygotowany wcześniej pierniczkowy spód.
4. Formę z naszym sernikiem wstawiamy do większej formy, wlewamy do niej wrzątek tak, aby woda sięgała do połowy wysokości formy.
5. Pieczemy około 45 minut w temperaturze 160 st. C. Z wierzchu sernik ma być ścięty, ale w środku pozostanie luźniejszy.

Po upieczeniu pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia, dzięki temu będzie zwarty. Chociaż na ciepło ma konsystencję jedwabistego musu i także smakuje bosko :)

Smacznego!

środa, 3 grudnia 2014

kwaśno - pikantna zupa z ciecierzycą



Zupę tę gotowałam niedawno. Jest efektem całkowitego eksperymentu. Poszczególne składniki dodawałam stopniowo, sprawdzając, co z tego wyniknie. W ostateczności powstała pikantna, bezmięsna zupa, dość kwaśna, z bardzo wyrazistym smakiem i aromatem wielu przypraw. Pewnym zaskoczeniem w przepisie może być dodatek rodzynek, ale powiem wam szczerze, że pasują jak diabli. 

Przygotowywałam tę zupę na rodzinne przyjęcie mojej przyjaciółki. Bałam się reakcji, bo babcie, dziadkowie... Nie wiedziałam jak podejdą do tego smaku czy go zaakceptują. Byłam przygotowana na to, by w ostatniej chwili przygotować klasyczną pomidorówkę. Ale efekt końcowy mnie zadowolił, więc postanowiłam zaryzykować. Zupa smakowała, podobno :)


Składniki:
  • 1,5 litra wywaru z warzyw (jeśli macie ochotę, możecie wykorzystać bulion drobiowy)
  • 1 puszka ciecierzycy, odsączona z zalewy
  • 1 puszka pomidorów
  • duża garść rodzynek
  • 1 duża cebula, pokrojona w bardzo drobną kostkę
  • 2 duże garście jarmużu, podzielonego na mniejsze kawałki
  • 1 łyżeczka mielonej kolendry
  • 1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
  • 1 łyżeczka suszonych nasion chilli
  • 1 łyżeczka mielonej kurkumy
  • 1 łyżeczka mielonej słodkiej papryki
  • 3 - 4 łyżki mleka kokosowego
  • sok z cytryny (około 2 - 3 łyżek, do smaku)
  • szczypta cukru
  • sól i świeżo mielony pieprz
  • 1 łyżka oleju kokosowego (lub masła klarowanego lub oleju rzepakowego)

Przygotowanie:

1. Cebulę podsmażamy na oleju kokosowym razem z przyprawami (kolendrą, kminem, kurkumą, papryką słodką i ostrą), aż będzie miękka.
2. Wywar warzywny podgrzewamy i dodajemy do niego cebulę z przyprawami. Wrzucamy ciecierzycę, pomidory i gotujemy około 20 minut, by wszystkie smaki się "przegryzły". 
3. Po około 20 minutach dodajemy do zupy rodzynki, mleko kokosowe, sok z cytryny, cukier i jarmuż, doprawiamy solą i pieprzem. 

Uwaga, jeśli uznacie, że zupa jest jeszcze zbyt mało wyrazista, dodajcie więcej przypraw (głównie kminu, kolendry, ostrej papryki, cukru i cytryny). To od waszych upodobań zależy, jaki będzie efekt końcowy.

4. Zupę gotujemy jeszcze 15 minut, aż jarmuż zmięknie.

Możemy podawać z odrobiną świeżej natki pietruszki.

Smacznego!

poniedziałek, 1 grudnia 2014

pikantny krem z kukurydzy z krewetkami



Pikantny i bardzo aromatyczny krem z kukurydzy to świetna propozycja na te chłodne dni. Mocno rozgrzewa, a dzięki dodatkowi imbiru i chilli także lekko pobudza. Krewetki nadają jej "odświętnego" charakteru i przybliżają nas do śródziemnomorskich wspomnień gorącego lata. 

Przygotowanie tej zupy jest wyjątkowo proste i nie zajmuje dużo czasu. Polecam, naprawdę warto!


Składniki (na 4 - 5 porcji):
  • 4 kolby świeżej kukurydzy lub 1 puszka kukurydzy (odsączonej z zalewy)
  • 1 nieduża cebula, pokrojona w drobną kostkę
  • 1/2 łyżeczki mielonych nasion kolendry
  • 1/2 łyżeczki mielonych nasion kminu rzymskiego
  • 1/2 łyżeczki kurkumy
  • 1/4 łyżeczki drobno startego świeżego imbiru (lub opcjonalnie 1/4 łyżeczki mielonego imbiru)
  • 1/4 łyżeczki suszonych nasion chilli
  • sól i świeżo mielony pieprz
  • łyżka masła klarowanego lub oleju rzepakowego
  • świeża ostra papryczka (ilość dobierzcie sami, zgodnie ze swoimi preferencjami)
  • liście świeżej kolendry
  • 1,5 litra bulionu warzywnego lub ewentualnie bulionu z kurczaka
  • krewetki jak najlepszej jakości obrane z pancerzy (po kilka sztuk na porcję)

Przygotowanie:

1. W garnku rozgrzewamy masło, wrzucamy cebulę i przyprawy (mieloną kolendrę, kmin, kurkumę, chilli i imbir) i podsmażamy wszystko przez chwilę. Podgrzewane przyprawy uwalniają więcej aromatu.
2. Po chwili do cebuli wrzucamy kukurydzę (używając świeżej, wcześniej ścinamy nasiona z kolby za pomocą noża) i podsmażamy wszystko razem jeszcze przez 2 - 3 minuty. Dolewamy bulion i gotujemy całość tak długo, aż kukurydza zmięknie. Jeśli używacie kukurydzy świeżej potrwa to dłużej.
3. Gdy kukurydza zmięknie, blendujemy wszystko na gładko, a następnie przecieramy przez sitko. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.
4. Krewetki grillujemy na bardzo gorącej patelni, szybko. 

Gorącą zupę podajemy z kilkoma krewetkami, posiekaną ostrą papryczką i listkami świeżej kolendry.

Smacznego!

niedziela, 30 listopada 2014

gołąbki postne - z ziemniakami, kaszą gryczaną i prawdziwkami



W kolejnym poście, w którym przygotowujemy się do Bożego Narodzenia, przedstawiam przepis na postne gołąbki według Hanny Szymanderskiej. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym ich trochę nie przekręciła. Oryginalnie biała kapusta faszerowana była ziemniakami i kaszą. Dodałam do nich suszone prawdziwki, a kapustę zamieniłam na czerwoną. Dodatek grzybów do dań wigilijnych nikogo dziwić nie powinien, ale zmiana kapusty już pewnie tak. Dlaczego wybrałam czerwoną? Sprawa jest prosta, jestem babą i czerwona kapusta po porostu ładniej wygląda :)



Składniki:

  • główka czerwonej kapusty
  • 1 kg ziemniaków
  • 4 - 5 łyżek kaszy gryczanej
  • garść suszonych prawdziwków
  • 1 cebula
  • odrobina listków świeżego tymianku
  • sól i świeżo mielony czarny pieprz


Przygotowanie:

1. W dużym garnku zagotowujemy wodę. Kapustę rozdzielamy na liście i parzymy we wrzątku przez około 5 minut. Czerwona kapusta jest twardsza i potrzebuje trochę więcej czasu niż biała czy włoska. Liście uszkodzone, z których nie "złożymy" gołąbków przydadzą nam się do wyłożenia naczynia.

2. Suszone prawdziwki zalewamy około szklanką wrzątku i pozostawiamy na minimum pół godziny, by porządnie nasiąkły. Odcedzamy, ale płynu nie wylewamy. Do tego dania się nie przyda, ale możemy wykorzystać go przygotowując szybką zupę grzybową, sos, albo dolewając go do wigilijnego barszczu (tak robiła moja babcia).

3. Kaszę gryczaną gotujemy do miękkości w lekko osolonej wodzie. Mieszamy ze startymi na drobnych oczkach surowymi ziemniakami (odciśniętymi z wody) i posiekanymi drobno, namoczonymi prawdziwkami.

4. Cebulę pokrojoną w kostkę smażymy na maśle, aż zmięknie i nabierze lekko złotawego koloru. Dodajemy do farszu. Wszystko mieszamy i doprawiamy solą i naprawdę dużą szczyptą świeżo mielonego pieprzu. Możemy dodać także odrobinę świeżego tymianku, który jeszcze bardziej podkręci "leśny" smak gołąbków.

5. Farsz układamy na sparzonych liściach. Zawijamy boki liści do środka, następnie cały liść zwijamy w rulon. Postępujemy tak samo z każdym gołąbkiem. 
6. Naczynie żaroodporne wyścielamy uszkodzonymi liśćmi kapusty. Gołąbki układamy w naczyniu, dolewamy do niego gorącej wody do około 1/5 wysokości naczynia, przykrywamy pokrywką lub folią aluminiową i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 st. C na około 2 godziny.

Gotowe, smacznego!

piątek, 28 listopada 2014

piernikowe babeczki z suszonymi morelami i orzechami

 


Już dawno nie przygotowywałam muffinów, które cieszyły by się takim wzięciem i tak szybko zniknęły. Zaniosłam je do pracy i po kilku minutach właściwie ich nie było. Muffiny są bardzo aromatyczne, pachną na kilometr, dzięki konfiturom są bardzo wilgotne i puszyste, a dodatek moreli i orzechów dodatkowo je podkręca.

Naprawdę polecam!


Składniki:
  • 2 szklanki mąki pełnoziarnistej
  • 1/2 szklanki brązowego cukru
  • 1 łyżka korzennej przyprawy do piernika
  • 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 3/4 szklanki mleka
  • 1/4 oleju rzepakowego lub słonecznikowego
  • 1 duże jajko
  • szklanka powideł śliwkowych
  • garść pokrojonych w dość grubą kostkę suszonych moreli (ja wykorzystałam ekologiczne morele suszone na słońcu)
  • garść orzechów włoskich posiekanych na mniejsze kawałki

Przygotowanie:

1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C bez termoobiegu.
2. Suche składniki (mąkę, cukier, przyprawę do piernika, proszek do pieczenia i sól ) mieszamy w dużej misce.
3. W mniejszej misce mieszamy mleko z jajkiem, olejem i powidłami. Taką miksturę przelewamy do suchych składników i szybko mieszamy, tylko do połączenia składników.
4. Dodajemy morele i orzechy, mieszamy i przekładamy ciasto do formy na muffiny wyłożonej papierowymi papilotkami do 3/4 wysokości.
5. Pieczemy babeczki około 25 minut, aż ładnie wyrosną i lekko się zarumienią. Upieczone wykładamy na kratkę do całkowitego wystygnięcia.

Jeśli chcecie babeczki dekorować (w moim przypadku polewą była mleczna czekolada) musicie pamiętać, by robić to, gdy będą już całkiem wystudzone. Z gorących babeczek polewa spłynie.

Smacznego!

czwartek, 27 listopada 2014

muffiny z burakami i czekoladą



Jakiś czas temu oglądałam jeden z odcinków programu Anny Olson, australijskiej mistrzyni wypieków, w którym przygotowywała muffiny z produktów pozornie do wypieków nie pasujących. Takich jak buraki. Potem długo za mną chodziły, chodziły, ale z całkowitą szczerością przyznaję, że nie chciało mi się specjalnie piec buraków, Wczoraj nadszedł ten moment. Przygotowywałam sałatę z kozim serem i burakami, a po upieczeniu kilka mi pozostało. Nie wypadało ich wyrzucić, więc odkurzyłam w odmętach mej pamięci przepis Anny Olson. nie dam sobie ręki uciąć, że ten poniżej jest idealnym jego odwzorowaniem, ale muffiny wyszły smaczne i nikt się nie zatruł :)

Uwaga! Buraki możecie przygotować na dwa sposoby - ugotować lub upiec w łupinach. Bezapelacyjnie wybieram tę drugą metodę. Buraki są wtedy słodsze i nie tracą swoich smaków. Piekarnik rozgrzewamy do 200 st. C, umyte buraki w łupinach owijamy pojedynczo w folię aluminiową i pieczemy do miękkości przez około 1 - 1,5 godziny. Po upieczeniu pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia i dopiero wtedy obieramy. Banalnie proste, prawda?! PS. I nie trzeba myć garnka :)


Składniki:
  • 175 g mąki pełnoziarnistej
  • 1 łyżka kakao
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 75 g gorzkiej czekolady jak najlepszej jakości o zawartości kakao minimum 70 %
  • 75 g masła
  • 175 g brązowego cukru
  • 2 duże jajka
  • 175 g upieczonych lub ugotowanych buraków, obranych ze skórki i startych na tarce o małych oczkach

Przygotowanie:

1. Piekarnik rozgrzewamy do temp. 180 st. C bez termoobiegu.
2. Wszystkie suche składniki (mąkę, kakao, proszek do pieczenia i cukier) mieszamy.
3. W niewielkim rondelku roztapiamy masło, a następnie dodajemy czekoladę. Ściągamy rondelek z ognia i mieszamy, aż czekolada całkiem się rozpuści.
4. Do suchych składników wlewamy masło z czekoladą. Mieszamy i powoli dodajemy jajka, uważając przy tym, by się nie ścięły. 
5. Na koniec dodajemy starte buraki i mieszamy. Uwaga, masa jest bardzo gęsta, ale tak ma być.
6. Masę przekładamy do formy na muffiny wyłożonej papilotkami i pieczemy przez około 25 minut.

Po upieczeniu odkładamy na kratkę do całkowitego wystygnięcia. Jeśli chcecie dekorować babeczki lukrem lub czekoladą, zanim to zrobicie, upewnijcie się, że są zupełnie przestudzone.

Gotowe, smacznego!

wtorek, 25 listopada 2014

pomagam, a Ty?!

Jestem córką weterynarzy. Takich z pasją. Od zawsze w moim domu były psy. To wersja oficjalna. Nieoficjalnie, w tajemnicy przed wszystkimi, jako dziecko byłam szczęśliwą posiadaczką niezliczonej ilości kotów, którym oddawałam kieszonkowe w postaci whiskas'ów i które bezskutecznie ukrywałam przed rodzicami i psami w piwnicy. Raz znalazłam zająca, którego potrącił samochód. Po długim leczeniu i wielu zapewnieniach, że poświęcę mu się bezgranicznie i wychowam jak psa (miałam wtedy z 7 lat), mimo rozpaczy odwiozłam biedaka do wrocławskiego zoo. Będąc niewiele starszą przyniosłam na rękach do domu młodego lisa, myśląc, że to zabłąkana psina. Takich historii było wiele.

Teraz, kiedy jestem starsza i wyjechałam z domu rodzinnego, staram się pomagać w inny sposób.

Jakiś czas temu poczułam, że jestem gotowa, by adoptować psa. By poświęcić się absolutnie jednej małej istocie. I tak, prawie trzy lata temu pojawiła się Pepa.








Rok temu zaginęła. Nigdy nie zapomnę tego poświęcenia, czasem zupełnie obcych ludzi, by Pepę odnaleźć. Kilku osobom będę dozgonnie wdzięczna. Mojej białej kruszynki nie udało się znaleźć, ale mam nadzieję, że jakiś  dobry człowiek dał jej dom. A ja obiecałam sobie wtedy, że będę pomagać bezbronnym i bezdomnym zwierzętom, jak tylko będę mogła.







Stąd też na blogu pojawiła się nowa ikona (znajdziecie ją po prawej stronie). Jednym kliknięciem dziennie pomagamy. Dla nas to tak niewiele, a bezdomnym zwierzakom wspólnie możemy uratować życie. Klikajcie, nie bądźcie obojętni!



Zbliżają się święta, może ktoś chciałby podarować bliskim super kalendarz?! Ja już swój mam!





No i ostatnia prośba przed zbliżającą się zimą. Psiaki w schroniskach i domach tymczasowych potrzebują (oczywiście oprócz karmy) ogromnej ilości koców. Ja swoją paczkę już przekazałam, przekaż i TY!

Acha, jeszcze jedno. Pepy nikt nie zastąpi, ale trzeba żyć dalej i ratować kolejne istnienia.

Więc pojawił się on. Mix jamnika o bardzo dziwnej posturze. Pies bez historii. Od roku historię tworzymy razem. Friends forever.



przekąski z ciasta francuskiego w czterech odsłonach



Przygotowanie przekąsek z ciasta francuskiego jest i praco, i czasochłonne. Jednak lubię podawać je swoim gościom ze względu na to, że świetnie smakują także na zimno, więc podczas imprezy nie muszę ich podgrzewać i tracić cennego czasu z przyjaciółmi.

Akurat takie, z czterema farszami przygotowywałam poproszona przez przyjaciół, na ich parapetówkę. Sprawdziły się świetnie i zniknęły w trybie ekspresowym.


Składniki:
  •  ciasto francuskie (jeśli chcecie przygotować dużą ilość  przekąsek - kupcie kilka opakowań ciasta)
farsz 1:
  • cienkie kiełbaski (nie parówki!) wieprzowe dobrej jakości
+ opcjonalnie: plastry sera ementaler

farsz 2:
  • około 10 suszonych pomidorów (ja wykorzystałam pomidory suszone na słońcu, bez oliwy, które przywiozłam z Włoch, ale możecie wykorzystać pomidory ze słoiczka - tylko porządnie odsączcie je z oliwy)
  • nieduża garść kaparów
  • nieduża garść czarnych oliwek
  • 1/2 ząbka czosnku
  • świeżo mielony pieprz (soli nie potrzebujemy - kapary i oliwki są wystarczająco słone)
  • szczypta mielonej ostrej papryczki
  • szczypta suszonej bazylii
farsz 3:
  • cztery garście świeżego szpinaku (umytego i oczyszczonego z piasku, możecie zastąpić go mrożonym, jednak musicie go wcześniej rozmrozić i porządnie odsączyć z wody)
  • 1/2 kostki sera feta (kupcie tę najlepszej jakości - owczą lub owczo - kozią)
  • szczypta świeżo mielonej gałki muszkatołowej
  • sól i świeżo mielony pieprz
  • łyżka masła
farsz 4:
  • 3 bakłażany
  • kilka suszonych pomidorów, odsączonych z oliwy
  • szczypta suszonego oregano
  • sól i świeżo mielony pieprz
+ dodatkowo:
  • 1 -2 jajka (roztrzepane widelcem)

Przygotowanie:


Farsz 1.

Kiełbaski zawijamy ciasno w ciasto w formie rulonów (podczas przygotowywania ciasto powinno pozostawać cały czas zimne, dzięki temu szybciej i ładniej wyrasta), kroimy na mniejsze kawałki, smarujemy roztrzepanym jajkiem, układamy na blaszce wyłożonej papierem (niezbyt blisko siebie)  i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 200 st. C (bez termoobiegu) do czasu, aż ciasto wyrośnie i ładnie się zarumieni.

Po upieczeniu wykładamy na kratkę do przestygnięcia.

Farsz 2.

Wszystkie składniki bardzo drobno ciekamy, doprawiamy pieprzem, ostrą papryczką i suszoną bazylią. 

Farsz układamy na zimnym cieście francuskim, formujemy "prostokąty" lub "trójkąty" (spróbujcie tworzyć jak najmniejsze trójkąty, z jak największą ilością farszu). Ciasto dokładnie dociskamy, by nie rozpadały się podczas pieczenia i by nadzienie nie wypływało. Możecie sklejając ciasto "pomalować" brzegi odrobiną zimnej wody.

Gotowe trójkąty smarujemy jajkiem, i tak jak powyżej, układamy na blaszce wyłożonej papierem (niezbyt blisko siebie)  i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 200 st. C (bez termoobiegu) do czasu, aż ciasto wyrośnie i ładnie się zarumieni.

Po upieczeniu wykładamy na kratkę do przestygnięcia.

Farsz 3.

Na rozgrzane masło wrzucamy szpinak (świeży lub mrożony), dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i chwilę podsmażamy. Krócej smażymy szpinak świeży - wystarczy, że się zaparzy i zmniejszy swoją objętość kilkukrotnie. Szpinak mrożony, mimo że odciśnięty z wody, musi jeszcze porządnie odparować.

Gotowy szpinak ściągamy z patelni i pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia. Położenie na ciasto francuskie ciepłego szpinaku sprawi, że nie wyrośnie i stanie się "gumowate".

Przestudzony szpinak mieszamy z pokruszoną widelcem fetą, doprawiamy solą, pieprzem i świeżo zmieloną gałką muszkatołową.

I tak jak przy poprzednich: farsz układamy na zimnym cieście francuskim, formujemy "prostokąty" lub "trójkąty", smarujemy jajkiem, układamy na blaszce wyłożonej papierem i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 200 st. C (bez termoobiegu) do czasu, aż ciasto wyrośnie i ładnie się zarumieni. Po upieczeniu wykładamy na kratkę do przestygnięcia.

Farsz 4. 

Tutaj trochę więcej pracy.

Bakłażana musimy opiec. Możemy to zrobić bezpośrednio nad palnikiem kuchenki gazowej, w piekarniku z opcją grilla lub bezpośrednio na grillu (oczywiście w sezonie, teraz trochę zimno, by rozpalać grilla).

Nad palnikiem: bakłażany w całości "opalamy" z każdej strony aż skórka właściwie się zwęgli, kładąc je bezpośrednio na palnikach. Podpieczone pozostawiamy do przestudzenia.

W piekarniku: układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do maksymalnej temperatury jak najwyżej i jak najbliżej grilla. Opiekamy z każdej strony. Wyciągamy z piekarnika i pozostawiamy do ostygnięcia.

Z przestudzonych bakłażanów wyciągamy "wnętrze", które po upieczeniu staje się miękkie i kremowe, uważając przy tym, by wyciągać bez spalonej skóry. Pomidory bardzo drobno siekamy i razem z solą, pieprzem i oregano dodajemy do bakłażana. Wszystko mieszamy.

Farsz układamy na zimnym cieście francuskim, formujemy "prostokąty" lub "trójkąty", smarujemy jajkiem, układamy na blaszce wyłożonej papierem i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 200 st. C (bez termoobiegu) do czasu, aż ciasto wyrośnie i ładnie się zarumieni. Po upieczeniu wykładamy na kratkę do przestygnięcia.

Gotowe!

piątek, 21 listopada 2014

spaghetti z krewetkami i cukinią



Dzisiejszy obiad sponsorowała literka K. K jak krewetki, które bardzo lubią się z cukinią. Już jakiś czas temu połączyłam makaron z tym smacznym duetem. Jednak ten przepis jest inny, lżejszy, bardziej kojarzący się z kuchnią śródziemnomorską. 4 składniki tworzą niezwykle pyszne danie. Pamiętajcie jednak, żeby wykorzystać produkty najlepszej jakości. Ja krewetki kupiłam świeże, niegotowane, całe, w pancerzach. Czasem lepiej zjeść mniejszą ilość krewetek, ale za to najlepszych. Wam też polecam tę zasadę. Jedzenie ma być wielką przyjemnością, nie namiastką przyjemności. Zrobiło się ideologicznie, wróćmy do kuchni.


Potrzebujemy:
  • krewetki, najświeższe i najlepsze, jakie uda wam się kupić
  • cukinia, wydrążona z nasion i pokrojona w kostkę (jedna nieduża cukinia wystarczy dla dwóch - trzech osób)
  • nieduży ząbek czosnku, pokrojony w bardzo cienkie plasterki
  • 1/2 puszki pomidorów w całości (dla 2 osób)
  • natka pietruszki (drobno posiekana do sosu + kilka listków do podania)
  • 1 - 2 łyżki oliwy z oliwek najlepszej jakości
  • sól, świeżo mielony pieprz i szczypta suszonych nasion chilli
  • ulubiony makaron (w moim przypadku spaghetti, po około 60 gram suchego makaronu na osobę)

Przygotowanie:

1. Makaron gotujemy al dente w dużej ilości, porządnie osolonej (słonej jak Morze Śródziemne) wody.

2. W tym czasie przygotowujemy sos i krewetki. Na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy, wrzucamy cukinię i podsmażamy na dość dużym ogniu aż ładnie się zarumieni i zmięknie. Gdy już jest lekko brązowa, dodajemy na patelnię czosnek i smażymy jeszcze chwilę. Gotową cukinię wykładamy na ręcznik papierowy, by lekko odciekła z tłuszczu. Myślę, że żaden mieszkaniec Italii by tego nie zrobił, ale mi zależy na ograniczeniu tłuszczu, a cukinia - jak wiemy - chłonie go jak głupia.

3. Na tę samą patelnię wylewamy jeszcze jedną łyżkę oliwy, porządnie ją rozgrzewamy i wrzucamy krewetki. Doprawiamy lekko solą i pieprzem (pamiętajmy, że sos ostatecznie doprawimy na końcu, gdy lekko odparuje). Smażymy z dwóch stron po około 1,5 minuty. Powinny być mocno al dente, takie są najsmaczniejsze.

4. Do krewetek dodajemy z powrotem cukinię, pomidory z puszki (lekko rozgniecione) razem z sokiem i na dużym ogniu szybko odparowujemy. Na koniec doprawiamy jeszcze posiekaną natką pietruszki, solą, pieprzem i odrobiną ostrej papryczki.

Podajemy natychmiast z odcedzonym makaronem i jeszcze kilkoma listkami pietruszki!

Buon appetito!
[Smacznego!]

karp po żydowsku



Ponieważ pod pasażem grunwaldzkim stanęła już ogromna choinka, na Rynku rozpoczyna się dzisiaj bożonarodzeniowy jarmark, a w sklepach królują czekoladowe mikołaje, na blogu także rozpoczynamy przygotowania do Świąt.

Zaczynamy klasycznym przepisem na karpia po żydowsku, duszonego w piwie z rodzynkami i goździkami.

Karp po żydowsku to jedna z tych potraw, której nie może zabraknąć na wigilijnym stole. Jednak proponuję, by zachwycać się nią cały rok. Można próbować przygotowywać z innych gatunków ryb, moim zdaniem rewelacyjny będzie sum. Przepis na karpia po żydowsku istnieje w mojej rodzinie chyba od zawsze. Postanowiłam się nim podzielić!


Składniki:
  • 1 kg karpia, umytego, oczyszczonego i podzielonego na dzwonka
  • 50 g rodzynek
  • 125 ml jasnego piwa
  • 1 cebula, pokrojona w drobną kostkę
  • 1 duża łyżka masła
  • 5 goździków
  • 2 łyżki octu
  • sól i świeżo mielony pieprz

Przygotowanie:

1. Dzwonka karpia doprawiamy solą i pieprzem. Posypujemy zmiażdżonymi goździkami i skrapiamy octem. Odstawiamy na pół godziny.
2. W garnku rozgrzewamy masło i smażymy na nim cebulę, aż będzie miękka, ale nie przyrumieniona. Wlewamy piwo i doprowadzamy do wrzenia.
3. Do gotującego się piwa delikatnie wkładamy kawałki karpia i dusimy wszystko na małym ogniu, powoli, przez 30 minut.
4. Gdy ryba jest gotowa, wykładamy ją na talerz. 
5. Do sosu dodajemy rodzynki i odparowujemy sos, aż stanie się gęsty. Sosem polewamy rybę, przełożoną na półmisek. Gotowe!

Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...