piątek, 27 lutego 2015

sałata z halloumi i sosem malinowym



Halloumi to cypryjski ser, bardzo popularny także w Grecji, wytwarzany zazwyczaj z mleka owczego lub mieszanego - owczego, krowiego i koziego. Charakteryzuje się tym, że jest to ser twardy, o wysokiej temperaturze topnienia, dlatego najczęściej podaje się go smażonego lub grillowanego.

Ja moje halloumi kupiłam niedawno na Wrocławskim Bazarze Smakosza u Greka, razem z kawałkiem najlpszej greckiej fety i odrobiną oliwek. Ponieważ halloumi jest dość słone, najlepiej podawać je z dodatkami, które już wiele soli nie zawierają. Ja moje halloumi podałam z sosem malinowym, przygotowanym - z racji pory roku - z malin mrożonych, zblendowanymi, z ostrym chrzanem i kwaśnym octem balsamicznym. Malin nie przecierałam, bo mi pestki zupełnie nie przeszkadzają, ale jeśli macie ochotę, możecie sos przed podaniem przetrzeć przez sito. 


Składniki:
  • plastry sera halloumi o grubości około 1 cm
  • liście sałat (ja wykorzystałam liście świeżego szpinaku, sałatę radicchio i roszponkę)
sos:
  • 2 łyżki malin (ja wykorzystałam mrożone, które wcześniej rozmroziłam)
  • niecała łyżeczka startego świeżego chrzanu (lub chrzanu ze słoiczka)
  • odrobina octu balsamicznego
  • szczypta soli

Przygotowanie:

1. Liście sałat układamy na talerzach. Plastry halloumi grillujemy z dwóch stron na suchej patelni grillowej lub zwykłej (nie dodajemy tłuszczu!).
2. Wszystkie składniki sosu blendujemy i ewentualnie przecieramy przez sito.

Podajemy sałatę z halloumi od razu po przygotowaniu, na gorąco!

Smacznego!

czwartek, 26 lutego 2015

wątróbka w innej odsłonie



Z obserwacji wiem, że około połowa (jeśli nie więcej) moich rówieśników, którzy swoje dzieciństwo przeżyli na przełomie lat 80 - 90-tych, wątróbki nie tyka. Widzę to choćby wśród swoich przyjaciół, którzy wspominają czarną, twardą i całkiem niejadalną z czasów przedszkolnych. Nie wiem, co za głupek podawał dzieciom wątróbkę! Na dodatek źle przyrządzoną i obrzydliwą! Mnie na szczęście ta "przyjemność" ominęła, w moim przedszkolu wątróbki nie było. Może dlatego - na pewno dlatego - ja wątróbkę lubię i jem ją z przyjemnością. Jednak rozumiem tych, którzy jej nie jedzą i nikogo nie zmuszam, a tylko delikatnie namawiam, by spróbowali. Ci, którzy mieli okazję i chęć, by spróbować mojej wątróbki zazwyczaj byli zaskoczeni i z wątróbką "się godzili". Ten przepis polecam wszystkim, którzy wątróbkę lubią oraz tym, którzy są odważni i zechcą spróbować. Bo warto!

Wątróbka, oprócz walorów smakowych, posiada także mnóstwo wartości odżywczych. Jest znakomitym źródłem żelaza i polecana jest osobom z anemią oraz tym aktywnym fizycznie. Oprócz tego dostarcza do organizmu m.in. cynk, witaminy z grupy B, witaminę A oraz jest źródłem wysokojakościowego białka i kwasu foliowego.

Wątróbka ma jeszcze jedną zaletę! Jest śmiesznie tania :)

Jednak ze względu na dużą zawartość witaminy A, która w nadmiarze bywa toksyczna, nie powinniśmy jeść wątróbki zbyt często. Raz w tygodniu wystarczy.

Najważniejszym etapem przygotowywania tego dania jest zamarynowanie wątróbki minimum godzinę przed smażeniem. Dzięki temu nabierze aromatów i będzie jeszcze lepsza.


Składniki:
  • 500 g wątróbki (możecie wykorzystać drobiową lub cielęcą), porządnie wypłukanej i oczyszczonej
  • 1 czerwona papryka, pokrojona w słupki
  • 1 nieduża cukinia (z wydrążonymi nasionami), pokrojona w słupki
  • 1 nieduży bakłażan (około 15 minut wcześniej pokrojony w kostkę, obsypany solą i pozostawiony na sitku - dzięki temu pozbywamy się z bakłażana charakterystycznej goryczki)
  • 1 duża cebula, pokrojona w cienkie piórka
  • 1 ząbek czosnku, posiekany w cienkie plasterki
  • 1 - 2 łyżki sosu sojowego (zastąpiłam nim sól, ale możecie doprawić wszystko właśnie solą, a sos sojowy pominąć)
  • świeżo mielony pieprz
  • posiekana natka pietruszki
  • 2 łyżki oleju rzepakowego

marynata do mięsa:
  • 1 łyżeczka mielonej kolendry
  • 1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
  • 1/2 ząbka czosnku
  • 1 łyżka posiekanej natki pietruszki
  • 1 łyżka posiekanej świeżej kolendry
  • 1 łyżka oleju rzepakowego
  • około 1/2 świeżej papryczki chilli (chyba, że wolicie ostrzejsze klimaty, wtedy dodajcie więcej)

dodatkowo: ja podałam moją wątróbkę z kaszą bulgur, ale możecie wykorzystać kuskus albo ryż (przygotowujemy zgodnie z przepisem z opakowania)


Przygotowanie:

1. Składniki marynaty ucieramy razem w moździerzu. Tak powstałą "papką" nacieramy wątróbkę i pozostawiamy pod przykryciem na minimum 1 godzinę, a najlepiej na dłużej.
2. W głębokiej patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy warzywa (paprykę, cukinię, bakłażana, cebulę i czosnek) i dusimy na małym ogniu, co jakiś czas mieszając, przez około 15 minut, aż warzywa zmiękną, ale pozostaną al dente. Doprawiamy wszystko sosem sojowym i pieprzem. 
3. Podduszone warzywa wykładamy na talerz, zwiększamy ogień i wrzucamy na patelnię wątróbkę. Smażymy szybko, z dwóch stron (w sumie około 7 - 8 minut), co jakiś czas obracając. 
4. Do wątróbki dodajemy z powrotem warzywa, mieszamy i ewentualnie jeszcze doprawiamy sosem sojowym i pieprzem, a jeśli macie ochotę jeszcze odrobiną świeżego chilli. Dusimy całość jeszcze minutę lub dwie.


Gotową wątróbkę podajemy z kaszą i odrobiną świeżo posiekanej natki pietruszki!



Smacznego!

środa, 25 lutego 2015

lemon curd



Lubię wszystko co cytrynowe. Angielski sos lemon curd to świetny dodatek do ciast (zwłaszcza serników), jako polewa do deserów owocowych, nadzienie do kruchych babeczek i tart (kocham tartę z lemon curd i bezą - wkrótce znajdziecie ją na blogu). Przygotowanie domowego lemon curd nie jest trudne ani skomplikowane, wymaga tylko trochę cierpliwości, bo trzeba ciągle mieszać i mieszać i mieszać... Ale trwa to kilka minut, więc chyba warto.


Składniki:
  • sok z 4 cytryn
  • 225 g białego cukru
  • 112 g masła
  • 3 duże jajka

Przygotowanie:

1. W małym rondelku (najlepiej z takim z podwójnym dnem) podgrzewamy powoli wszystkie składniki, ciągle mieszając.
2. Gdy masa zacznie wrzeć, ciągle mieszamy i czekamy, aż porządnie zgęstnieje. Powinna mieć konsystencję budyniu.
3. Gotowy lemon curd możemy przetrzeć przez sito (jeśli powstały grudki) i przelać do słoiczka.

Krem możemy przetrzymywać w lodówce do 2 tygodni.

Smacznego!

Źródło przepisu: www.jamieoliver.com

wtorek, 24 lutego 2015

tosty francuskie z serem



Tosty francuskie to świetna opcja na szybkie i naprawdę pożywne śniadanie. Już jakiś czas temu przygotowywałam tosty (m.in. ze szparagami), ale tym razem postanowiłam je nafaszerować. Postawiłam na sprawdzony duet - ser i szynka. Ale możecie wykorzystać inne, wasze ulubione składniki. Na jakie tylko przyjdzie wam ochota!


Składniki:
  • kromki chleba tostowego (po 2 na porcję; ja kupiłam chleb razowy, ale w oryginale tosty przygotowujemy z chleba tostowego)
  • 2 plastry sera żółtego (na porcję, przycięte do rozmiaru chleba; ja użyłam mojego ukochanego cheddara)
  • plaster szynki (na porcję, przycięte do rozmiaru chleba)
  • roztrzepane jajko (1 na porcję)
  • sól i świeżo mielony czarny pieprz
  • odrobina klarowanego masła 

Przygotowanie:

1. Roztrzepane jajko doprawiamy solą i sporą szczyptą pieprzu. 
2. Ser i szynkę układamy między 2 kromki chleba. Całość ostrożnie zanurzamy w jajku, z dwóch stron, by nasiąkły.
3. Smażymy na maśle klarowanym, na małym ogniu (by ser zdążył się rozpuścić) z dwóch stron na złoto - brązowy kolor.

Podajemy natychmiast, na gorąco!

Smacznego!

poniedziałek, 23 lutego 2015

tarta pomarańczowa z mascarpone




Od dłuższego czasu poszukuję przepisu na idealne kruche ciasto do tart słodkich. Ten, który zaprezentuję wam dzisiaj pochodzi z książki "Oliver w kuchni". To pierwsza książka Jamie Olivera, którą otrzymałam i tym samym rozpoczęłam kolekcjonowanie książek jego autorstwa. Dawno do niej nie zaglądałam. W sobotę coś mnie tknęło i przypomniałam sobie o prostych i ekspresowych poradach, które w tej pozycji na pewno odnajdziecie. Przyznam, że kruche ciasto z tej książki jest naprawdę smaczne, a co dla mnie najważniejsze - łatwo się wałkuje, bo jest wyjątkowo elastyczne. 

Jeśli chodzi o krem to jest już moja inwencja. Miałam w domu pomarańcze i mascarpone, więc pomysł narodził się właściwie sam. Z resztą zazwyczaj gotuję i piekę ze składników, które akurat znajduję w lodówce.

Spróbujcie koniecznie! Miłego dnia! Szyszkin.


Składniki:

ciasto:
  • 250 g mąki pszennej
  • 100 g cukru pudru
  • 100 g zimnego masła
  • 2 żółtka
  • 4 łyżki zimnej wody
  • szczypta soli
krem:
  • 375 g mascarpone
  • 3 duże jajka + 1 żółtko
  • 100 g cukru pudru
  • 2 czubate łyżki skórki otartej ze sparzonych wcześniej pomarańczy
  • 250 ml zimnej śmietany kremówki

Przygotowanie:

Przygotowanie ciasta:

1. Mąkę razem z cukrem i solą wysypujemy na stolnicę. Dodajemy pokrojone w kostkę masło i ucieramy palcami, aż powstaną nam okruchy przypominające kruszonkę.
2. Teraz możemy dodać żółtka i wodę (naprawdę zimną). Zagniatamy do czasu, aż powstanie gładkie i elastyczne ciasto.
3. Formujemy kulę, zawijamy w folię spożywczą i odstawiamy do lodówki na godzinę.

4. Po godzinie ciałko rozwałkowujemy i wykładamy nim formę do pieczenia. Przykrywamy papierem do pieczenia i wysypujemy surową i suchą fasolą jaś lub specjalnymi kamykami. Pieczemy w temperaturze 180 st. C przez około 1 minut, a następnie jeszcze 3 - 4 już bez fasoli i papieru. 
5. Ciasto odstawiamy i możemy zabrać się za przygotowywanie kremu.


Przygotowanie kremu:

1. Jajka i żółtko ucieramy z cukrem i skórką pomarańczową na gęstą i puszystą masę. Dodajemy mascarpone i mieszamy dokładnie.
2. Śmietanę ubijamy na sztywno i dodajemy do masy z mascarpone, stopniowo, delikatnie mieszając.
3. Krem wylewamy na podpieczone wcześniej ciasto i wstawiamy do piekarnika (190 st. C bez termoobiegu) na około 20 - 25 minut.

Uwaga, krem rośnie, ale później opada.

Upieczoną tartę pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia.

Smacznego!

piątek, 20 lutego 2015

zupa straciatella



Zmiany są dobre. Zazwyczaj. Teraz zaproponuję wam, by klasyczny, polski rosół podać w zupełnie innej wersji. W wersji włoskiej. Zuppa straciatella. Są różne wariacje na temat tej zupy (m.in. ze świeżym szpinakiem), ale ja lubię klasycznie. 

Zupa straciatella w konsystencji przypomina trochę rosół z lanymi kluskami, jednak nie znajdziecie w niej ani grama mąki, za to mój ukochany parmezan i jajka. I sporo pieprzu.

PS. Ta zupa jest naprawdę świetna na kaca! Polecam ją także rodzicom, ponieważ z doświadczenia wiem, że dzieci jedzą ją naprawdę chętnie!


Składniki (na 3 porcje):
  • około 750 ml rosołu (ja przygotowałam wcześniej bardzo aromatyczny rosół drobiowy, na który przepis znajdziecie tutaj: rosół)
  • 3 jajka
  • około 3 łyżek świeżo startego parmezanu
  • świeżo mielony czarny pieprz
  • natka pietruszki

Przygotowanie:

1. Jajka roztrzepujemy w misce, dodajemy parmezan i sporą szczyptę czarnego, świeżo zmielonego pieprzu. Mieszamy. Ponieważ parmezan z natury jest dość słony, nie dodaję do tej mikstury soli, zawsze można doprawić zupę już na talerzu.
2. Rosół podgrzewamy, widelcem szybko mieszamy, by powstał nam wir i wlewamy miksturę jajeczno - parmezanową. Szybko mieszamy i czekamy aż masa się zetnie i powstaną kluski.
3. Zupę podajemy od razu posypaną natką pietruszki i jeszcze odrobiną pieprzu.


Buon appetito!
[Smacznego!]

środa, 18 lutego 2015

jaglanka z owocami



Płatki jaglane uzyskiwane są z prosa - zboża, które nie zawiera glutenu. Dzięki temu są świetną alternatywą dla wszystkich wielbicieli wszelakich "owsianek", którzy z różnych powodów glutenu jeść nie mogą lub nie chcą. Płatki jaglane są dobrym źródłem witaminy B (niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego), witaminy E, wapnia, żelaza, potasu, fosforu, cynku oraz manganu. Są także bogatym źródłem błonnika.

Ja swoje płatki jaglane przygotowuję na wodzie, bo z mlekiem za bardzo przypominają mi zupy mleczne, których nie cierpię i unikam jak diabeł święconej wody. Jeśli macie ochotę możecie zastąpić wodę mlekiem - wasz wybór.


Składniki (na 1 porcję):
  • około 200 ml wody (wodę możecie zastąpić mlekiem)
  • około 3 - 4 łyżek płatków jaglanych (od was zależy, jak gęste będzie wasze śniadanie)
  • 1 łyżka suszonych nasion goji
  • 3 łyżeczki nasion chia
  • łyżka migdałów w płatkach
  • szczypta cynamonu
  • odrobina miodu
  • ulubione owoce: w moim przypadku 1 łyżka wiśni (ja wykorzystałam mrożone, oczywiście wcześniej je rozmroziłam) + 2 truskawki

Przygotowanie:

Do rondelka wlewamy wodę, wsypujemy płatki jaglane, nasiona chia i jagody goji (nasiona chia i jagody dzięki temu napęcznieją). Czekamy do zagotowania, co jakiś czas mieszając. Płatki jaglane są właściwie gotowe. Teraz doprawiamy je odrobiną miodu i cynamonu.

Podajemy od razu, na gorąco, z wybranymi owocami i odrobiną płatków migdałowych.

Smacznego!

PS. Po takim śniadaniu warto wybrać się na spacer, szczególnie jeśli pogoda taka piękna i w powietrzu czuć już wiosnę! Ja byłam nad Wartą w okolicach Puszczykowa i było pięknie!

Pozdrawiam! Szyszkin



sobota, 14 lutego 2015

ciasto marcherwkowe



To ciasto marchewkowe z przepisu Jamiego Olivera jest jednym z najlepszych jakie jadłam. Mokre, puszyste z zaskakującym kremem, trochę kwaśnym, trochę słonym, trochę słodkim. 

Przyznam wam się do tego, że nie należę do mistrzów cukiernictwa i że 80 % moich "wypieków" ląduje w śmietniku. Tak było także z tym przepisem, mimo że trzymałam się go bardzo dokładnie i nie wprowadzałam żadnych "ulepszeń". Jednak po kilku niewypałach, wpadłam na to, dlaczego ciasto marchewkowe, o którym Jamie mówi, że zawsze wychodzi, mi jednak się nie udaje. Gdy zmieniłam formę do pieczenia (najpierw zgodnie z przepisem używałam keksówki) na szerszą, bardziej płaską, ciasto się udało. W 100 % nie było zakalcem!

Jeśli jesteście odważni, upieczcie ciasto w keksówce! Jeśli tak jak ja, tchórzycie przed kolejnym niepowodzeniem, wykorzystajcie płaską, prostokątną foremkę. Tak jest bezpieczniej!

A ciasto jest naprawdę pyszne! 


Składniki:

ciasto:
  • 170 g mąki pszennej
  • 250 g jasnego, brązowego cukru
  • 100 g mielonych migdałów
  • 100 g orzechów włoskich, posiekanych + dodatkowo kilkanaście połówek orzechów do przybrania
  • 250 g masła
  • 5 dużych jajek ekologicznych
  • skórka + sok z jednej pomarańczy
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka mielonego cynamonu
  • szczypta mielonych goździków (ja utarłam całe goździki w moździerzu)
  • szczypta świeżo mielonej gałki muszkatołowej
  • 1/2 łyżeczki mielonego imbiru
  • szczypta soli
  • 250 g marchewki, startej na tarce o dużych oczkach
Uwaga! Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej!


krem (tutaj do oryginału wprowadziłam trochę zmian):
  • 250 g serka Philadelphia lub podobnego
  • odrobina soku z cytryny lub limonki
  • miód (do smaku)
  • sól (spora szczypta)

Przygotowanie:

ciasto:

1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C bez termoobiegu. W oryginale Jamie piecze ciasto w formie na keks, jednak ja wykorzystałam kwadratową formę o wymiarach około 23 x 23 cm. Moje ciasto było niższe niż w oryginale, ale miałam pewność, że nie wyciągnę z pieca zakalca (co niestety się zdarzało, gdy piekłam ciasto marchewkowe w keksówkach).
2. Mikserem ucieramy masło z cukrem na gładką i jedwabistą masę. Następnie, ciągle ucierając wbijamy po kolei żółtka (białka wykorzystamy za chwilę). 
3. Dodajemy skórkę i sok z pomarańczy, wszystkie przyprawy, mielone migdały, posiekane orzechy włoskie. Przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia, dodajemy startą marchewkę i wszystko mieszamy za pomocą drewnianej lub silikonowej łyżki. Masa jest zwarta i trudno się ją miesza, ale spróbujcie wymieszać wszystko dokładnie.
4. Białka ubijamy z odrobiną soli na sztywno. Dodajemy je stopniowo do ciasta, delikatnie mieszając.
5. Gotowe ciasto wykładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia.
6. Ciasto pieczemy około 50 minut. Najlepiej, po około 45 minutach, sprawdzić drewnianym patyczkiem, czy ciasto jest upieczone. Jeśli nie, pieczemy jeszcze chwilę.
7. Upieczone ciasto pozostawiamy w wyłączonym, uchylonym piekarniku na 10 minut, potem wyciągamy z formy na kratkę do całkowitego ostygnięcia.

Gdy ciasto ostygnie, możemy przygotować krem.

Serek Philadelphia mieszamy z odrobiną soku z cytryny, ze szczyptą soli (musi być wyczuwalna) i miodem. Chodzi o to, by krem był fajnym słodko - słono - kwaśnym uzupełnieniem raczej słodkiego ciasta. Gotowym kremem dekorujemy ciasto, na wierzchu układamy orzechy włoskie i gotowe.

Smacznego!


Przepis pochodzi z książki "Gotuj z Oliverem"

piątek, 13 lutego 2015

ciastka z M&M'sami



Już od jakiegoś czasu chodziły za mną ciastka z M&M'sami. Chrupiące i kolorowe. Jeśli chcecie - zaproście do pomocy dzieci. Myślę, że będą zachwycone! 

Błyskawiczne ciastka na weekend!


Składniki:
  • 2 1/4 szklanki mąki pszennej
  • szklanka cukru
  • 2 duże jajka
  • 220 g masła
  • 2 łyżeczki cukru z prawdziwą wanilią (przepis na cukier domowej roboty znajdziecie tutaj: domowy cukier waniliowy)
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (naturalnego, dobrej jakości)
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • około 400 g czekoladowych M&M'sów
Uwaga! Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej!


Przygotowanie:

1. Mikserem ucieramy masło z cukrem na puszystą, jasną masę. Powoli, jedno po drugim wbijamy do masy jajka, ciągle ucierając. Na końcu do masy dodajemy suche składniki (mąkę, sól i sodę) i wszystko razem mieszamy.
2. Z masy formujemy kulki o wielkości orzecha włoskiego i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Uwaga! Ciasta bardzo rosną, więc najlepiej układać kulki daleko od siebie, Ja układałam w rzędach 3 x 3 i to był max. 
3. Kulki spłaszczamy i utykamy w nie jak najwięcej M&M'sów.
4. Ciastka pieczemy około 10 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 st. C bez termoobiegu.

Upieczone ciastka ściągamy z blaszki na kratkę, ale wszystkie razem z papierem. Po upieczeniu ciastka są zbyt miękkie, by przenosić je pojedynczo. 

Smacznego!

Udanego weekendu!

Szyszkin xoxo

PS. Ciastka piekłam w niedzielę. Wtedy jeszcze była zima. Dzisiaj już zimy nie ma :)





Przepis, którym się inspirowałam, pochodzi stąd

środa, 11 lutego 2015

oponki serowe



Lada chwila koniec karnawału, a jutro tłusty czwartek. Na blogu znajdziecie już przepisy na pączki i faworki - te najlepsze, z zeszytu Babci Uty. Teraz przyszła kolej na oponki. Tutaj także przedstawię wam sprawdzony i niezawodny przepis, tym razem z zeszytu Pani Uli, mamy mojej przyjaciółki. Pani Ulu, dziękuję :)


Składniki:
  • 1/2 kg mąki pszennej
  • 1/2 kg twarogu półtłustego (przeciśniętego przez praskę)
  • 3 żółtka
  • 250 g kwaśnej śmietany 18 %
  • 1 łyżka spirytusu lub wódki
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • szczypta soli
  • olej rzepakowy lub smalec do smażenia
  • cukier puder do posypania

Przygotowanie:

1. Mąkę, twaróg, spirytus, żółtka, sodę i sól zagniatamy razem ze śmietaną na gładkie ciasto.
2. Partiami rozwałkowujemy ciasto na grubość 1/2 centymetra. 
3. Z ciasta wycinamy koła (szklanką), a po środku wycinamy dziurki (małym kieliszkiem).
4. Oponki smażymy w porządnie rozgrzanym tłuszczu z dwóch stron na złotobrązowy kolor.

Usmażone oponki odsączamy na ręczniku papierowym, posypujemy cukrem pudrem i podajemy.

Smacznego!

poniedziałek, 9 lutego 2015

W ostatnią sobotę otrzymałam na facebooku wiadomość. Tylko link do jakiejś facebookowej strony, nic więcej. Weszłam. Pierwsze wrażenie - blog kulinarny. Drugie - zdjęcie wykonane przeze mnie! Pod czyimś "przepisem". Nie ukrywam, wkurzyłam się. 

Jakiś czas temu słuchałam wypowiedzi Wojciecha Modesta Amaro o tym, że blogerzy kulinarni głównie kopiują zdjęcia, przepisy z internetu i się pod nimi podpisują. Wtedy trochę mnie to zbulwersowało, dzisiaj podejrzewam, że w wielu przypadkach tak właśnie to wygląda i miał trochę racji.

Napisałam do szanownej pani, która postanowiła wykorzystać nieswoje zdjęcie, dość soczystą wiadomość. Nie odpowiedziała, nie miała odwagi. Ciekawe, że ktoś ma odwagę ukraść czyjeś zdjęcie, ale nie ma odwagi, by powiedzieć "sorry, przepraszam, nie chciało mi się gotować!". Post szybko zniknął, a ja zostałam zablokowana i nie mogłam już nic więcej do szanownej pani napisać. 

Jednak ja, jako osoba całkiem dociekliwa, postanowiłam przejrzeć pozostałe posty szanownej pani. Większa część zdjęć pod jej przepisami wygląda na wykonane przez profesjonalistów. Na chybił trafił wybrałam jedno ze zdjęć, padło na "rurki z kremem". Wpisałam dokładnie takie hasło w google i  to oto zdjęcie pojawiło się jako jedno z pierwszych. Autorem zdjęcia jest zupełnie ktoś inny. Napisałam do autorki, by również powalczyła o swoje prawa. Myślę, że gdyby ktoś miał więcej czasu i gdyby przejrzeć wszystkie zdjęcia szanownej pani, okazałoby się, że większość zdjęć, jeśli nie wszystkie, nie są jej autorstwa.

Zastanawia mnie, po jakiego diabła ktoś prowadzi taką "działalność"? Kradnie czyjeś zdjęcia, przepisy pewnie przepisuje. Po co? Ja wiem, dlaczego prowadzę bloga. Uwielbiam gotować. Wszystkie potrawy, które znajdziecie na szyszkin-ciagle-pichci.blogspot.com przygotowałam samodzielnie. Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa. 

Dlatego nie rozumiem postępowania szanownej pani. Po prostu nie mieści mi się to w głowie. Może Wy, Drodzy Czytelnicy, coś z tego rozumiecie? Jeśli tak, pozostawcie komentarz pod postem. Chętnie także zrozumiem.

Pozdrawiam,
Szyszkin
XOXO

piątek, 6 lutego 2015

ekspresowe ciasteczka maślane



Pieczenie kruchych ciasteczek nie jest trudne. Sama się o tym przekonałam. Ciasto zagniata się krócej niż 5 minut, wałkuje się łatwo i szybko.

Spróbujcie koniecznie, a - jestem o tym przekonana - nie będziecie już chcieli jeść ciastek ze sklepu!

Może wypróbujecie przepisu już w ten weekend???


Składniki:
  • 350 g mąki pszennej
  • 180 g zimnego masła, pokrojonego w kostkę
  • 200 g cukru
  • 1 duże jajko + 1 żółtko
  • 1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią (przepis na domowy cukier waniliowy znajdziecie tutaj: cukier waniliowy)
  • szczypta soli

Przygotowanie:

1. Na stolnicę przesiewamy mąkę. Dodajemy cukier i zimne masło i zagniatamy tworząc coś przypominającego kruszonkę. Teraz dodajemy jajko, żółtko, sól i cukier waniliowy i jeszcze raz zagniatamy. pamiętajcie, że im krócej zagniatamy, tym bardziej kruche będą nasze ciasteczka.
2. Z ciasta formujemy kulę, owijamy w folię spożywczą i odstawiamy do lodówki na około pół godziny.
3. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C bez termoobiegu.
4. Po schłodzeniu odcinamy kawałki ciasta (reszta pozostaje w lodówce), rozwałkowujemy na grubość około 5 mm, podsypując mąką, wycinamy ciasteczka, układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
5. Pieczemy około 10 - 11 minut do lekkiego zarumienienia. Upieczone ciasteczka odstawiamy na kratkę do ostygnięcia, a w tym czasie przygotowujemy i pieczemy następną partię.

Gotowe, ostudzone ciasteczka możecie dowolnie ozdabiać lukrem lub czekoladą.

Smacznego!

czwartek, 5 lutego 2015

babeczki różane



Kiedy jestem zła, a nawet wściekła, kiedy coś mnie martwi - piekę. Kiedy czuję się nieszczęśliwa - piekę. Kiedy chcę ulżyć złym emocjom - piekę. Zaraz pomyślicie, że skoro na blogu pojawia się tyle przepisów na słodkie wypieki, to znak, że bez przerwy jestem przygnębiona i wiecznie nieszczęśliwa. Tak nie jest, na szczęście. Ale kiedy piekę, nie myślę o niczym innym. Skupiam się wyłącznie na tym, co chcę upiec, co ulepszyć. A fakt jest taki, że kiedy piekę w złości lub w smutku osiągam w tej dziedzinie lepsze rezultaty :)

Ponieważ zazwyczaj nie zjadam tego, co upiekę, zapraszam przyjaciół albo zabieram wszystko do pracy. Moi współpracownicy są zachwyceni, bo mają słodkości do kawy, a wizyta moich przyjaciół dodatkowo poprawia mi nastrój.

Ostatnio był ten dzień, kiedy musiałam ulżyć swoim złym emocjom. Dlatego w kuchni wiele się działo.

Zaczęłam od babeczek różanych z kremem różanym, na które przepis zaczerpnęłam ze strony mojewypieki.com. Trochę zmieniłam krem, bo akurat w lodówce znalazłam mascarpone.

PS. Jako że wkrótce Walentynki, myślę że te różowe babeczki będą sympatycznym uzupełnieniem romantycznego wieczoru :)


Składniki (na około 15 babeczek):

Uwaga! Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej!
  • 150 g masła 
  • 3 duże jajka
  • 120 g cukru
  • 150 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 3 łyżki mleka
  • 1 łyżka wody różanej (wodę różaną kupicie w sklepach z produktami z całego świata albo w lepszych delikatesach)
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

na krem różany (wszystkie mieszamy razem i gotowe):
  • 250 g serka mascarpone
  • cukier puder (kilka łyżek, do smaku)
  • 1 łyżka wody różanej
  • odrobina różowego barwnika spożywczego

Przygotowanie:

1. Piekarnik rozgrzewamy do 190 st. C bez termoobiegu.
2. Masło ucieramy z cukrem na puszystą i jasną masę. Powoli, jedno po drugim wbijamy do masy jajka, ciągle ucierając.
3. Do masy przesiewamy mąkę i proszek do pieczenia. Dodajemy mleko, wodę różaną i ekstrakt waniliowy i mieszamy, tym razem już delikatnie, najlepiej drewnianą łyżką lub silikonową szpatułką.
4. Masę przekładamy do formy na muffiny, wyłożonej papierowymi papilotkami do 1/2 ich wysokości.
5. Pieczemy około 20 minut do tzw. suchego patyczka.
6. Upieczone babeczki pozostawiamy na kratce do całkowitego wystygnięcia.

Gdy babeczki wystygną, przygotowujemy krem i dopiero wtedy możemy je dekorować.

Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...