niedziela, 24 września 2017

mleczne ciasto ze śliwkami



Przepis na to ciasto mignął mi kiedyś na facebooku, w jednej z obserwowanych przeze mnie grup. Długo go później szukałam, ale na szczęście znalazłam na blogu angelasdeliciacies.blogspot.com. Za pierwszym razem upiekłam je dokładnie tak, jak podano w przepisie, ale moim zdaniem ciasto wyszło za słodkie, dlatego za drugim razem zmniejszyłam ilość cukru i już było super. 

Przepis na to ciasto jest banalnie prosty i równie dobrze zamiast śliwek możemy upiec je z gruszkami czy z brzoskwiniami. Poradzi sobie z nim każdy laik i każdy początkujący domowy szef kuchni!


Składniki:
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • szklanka mleka
  • 3/4 szklanki cukru 
  • szklanka oleju
  • 2 jajka
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • cukier waniliowy

+ garść umytych i osuszonych śliwek

Przygotowanie: 

Piekarnik rozgrzewamy do 200 st. C bez termoobiegu. 

Wszystkie składniki miksujemy na gładkie ciasto i wylewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Na wierzchu układamy połówki śliwek skórką do dołu - dzięki temu śliwki nie wypuszczają takiej ilości soku i mamy mniejsze prawdopodobieństwo, że wyciągniemy z piekarnika zakalec.

Ciasto pieczemy około 40 minut, do tzw. suchego patyczka.

Lekko przestudzone ciasto posypujemy odrobiną cukru pudru, chociaż mi ciasto - jak zwykle - najbardziej smakowało na ciepło.

Smacznego!

środa, 20 września 2017

żółte curry z indykiem i warzywami



Jeśli myślicie, że łatwo znaleźć definicję curry i jego pochodzenie, to jesteście w wielkim błędzie. Jeśli myślicie, że curry to głównie danie z Indii i Tajlandii, to także się mylicie. Oprócz curry indyjskiego czy tajskiego, znajdziemy na kulinarnej mapie świata także curry z Pakistanu, Sri Lanki, Malezji, Filipin, Kambodży i Wietnamu, a nawet z Afryki czy Japonii. Ciężko więc sklasyfikować curry jako danie uniwersalne, bo na całym świecie bardzo się różni. Za przykład podam wam to, że zupełnie inne curry zjecie na północy i na południu Indii.


Jakiś czas temu kupiłam wspaniałą książkę pt. "Curry. Fragrant dishes from India, Thailand, Vietnam and Indonesia", która od samej okładki zachęca mnie do gotowania i tym bardziej jedzenia. Stamtąd czerpię wiedzę i pomysły, choć niektóre są dość skomplikowane i wymagają przypraw i składników u nas ciężko dostępnych, lub wcale. 


Składniki:
  • około pół kilograma piersi z indyka, pokrojonej w dużą kostkę (około 1,5 x 1,5 cm) - możecie wykorzystać także filet z kurczaka
  • 1 cebula, pokrojona w kostkę
  • 1 ząbek czosnku, pokrojony w cienkie plasterki
  • 2 marchewki, pokrojone w plasterki o grubości około 1/2 cm
  • garść fasolki szparagowej, pokrojonej na mniejsze kawałki
  • różyczki brokuła (ja wykorzystałam około połowy niewielkiego brokuła)
  • puszka mleka kokosowego
  • oleju rzepakowy
  • 3 - 4 łyżki żółtej pasty curry (ilość pasty zależy od was i od ostrości samej pasty)
  • sos sojowy
+ do podania - ryż jaśminowy


Przygotowanie:

Kilka godzin wcześniej (najlepiej całą noc). Łyżkę pasty curry mieszamy z łyżeczką oleju rzepakowego i łyżeczką sosu sojowego. Taką pastą "nacieramy" mięso, przykrywamy i odstawiamy do lodówki, by się ładnie zamarynowało. 

Uwaga! Jeśli nie macie kilku godzin, bo np. chcecie przygotować ekspresowy obiad, możecie zamarynować mięso i odstawić je na 15 - 20 minut, ale nie do lodówki!

Mięso zamarynowane, możemy zaczynać! Wyciągamy mięso z lodówki. W woku lub w głębokiej patelni rozgrzewamy olej (1 - 2 łyżki). Dodajemy 2 łyżki pasty curry (później dodamy więcej, ważne by nie przesadzić z ostrością na początku). Podsmażamy minutę, dzięki czemu aromaty będą jeszcze bardziej wyraziste. 

Dodajemy cebulę i czosnek i podsmażamy jeszcze 2 - 3 minuty, mieszając od czasu do czasu.

Do garnka/patelni wlewamy mleko kokosowe i doprowadzamy do wrzenia. Gdy zacznie bulgotać, dodajemy indyka i warzywa.

Całość dusimy do momentu, gdy warzywa zmiękną, ale pozostaną "al dente", nie chcemy rozgotowanej papki.

Na sam koniec wszystko jeszcze doprawiamy. Jeśli uważacie, że curry jest zbyt mało wyraziste lub zbyt mało pikantne, dodajemy jeszcze trochę pasty curry. Niestety nie podam wam konkretnych ilości pasty, bo każda pasta jest inna, a poza tym wasze upodobania smakowe mogą się różnić od moich. Na koniec jeszcze odrobina sosu sojowego i gotowe!

Smacznego!

poniedziałek, 18 września 2017

papryki faszerowane w meksykańskim klimacie



Jesień jakby nadeszła i nic nie wskazuje na to, by lato miało jeszcze wrócić. Z szaf powyciągałam grube swetry i skarpety, co nieubłaganie wskazuje koniec lata. Gdy nadchodzą chłodne dni, pojawia się u mnie ochota na ostrzejsze i bardziej aromatyczne dania. Właśnie takie rozgrzewają nas od środka i dodają nam energii. Przepis na moje ukochane i chyba najbardziej rozgrzewające danie, jakie znam, czyli chilli con carne znajdziecie już na blogu (tutaj), a dziś dołączają do niego papryki faszerowane, w meksykańskim klimacie. Pikantne i pyszne!


Składniki:
  • 4 duże papryki (wybierając papryki, zwróćcie uwagę, by były one mniej więcej jednakowej wielkości) 

farsz:

  • 500 g mielonego mięsa wołowego (można użyć innego np. wieprzowego bądź mieszanego) 
  • 1 duża cebula, pokrojona w drobną kostkę 
  • 2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
  • puszka czerwonej fasoli, odsączonej z zalewy
  • łyżeczka kakao (tak, tak - kakao)
  • 1 łyżka koncentratu pomidorowego
  • 1/4 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
  • 1/4 łyżeczki mielonej kolendry
  • szczypta suszonego chilli lub innej ostrej papryczki
  • sól i świeżo mielony czarny pieprz 
  • olej rzepakowy (około 2 łyżek)

+ opcjonalnie - kilka łyżek tartego sera (np. mozzarelli) - oczywiście, jeśli macie ochotę "przykryć" swoje papryki serem




Przygotowanie:

Zaczynamy od przygotowania farszu do papryk. W dużym garnku rozgrzewamy olej. Wsypujemy kolendrę, kmin i suszone chilli i chwilę prażymy. Dzięki wysokiej temperaturze przyprawy wydają więcej aromatu. 

Po kilkunastu sekundach dodajemy cebulę z czosnkiem i podsmażamy, aż się zeszklą. Po kilku minutach możemy dodać mięso. Zwiększamy temperaturę i smażymy kilka minut.

Gdy mięso już lekko się zarumieni dodajemy do garnka pomidory, koncentrat i kakao. Dusimy bez przykrycia (chcemy, żeby sos odparował i stał się gęsty) przez kilkanaście minut, na dużym ogniu, co jakiś czas mieszając. Teraz możemy dodać fasolę (ja używam fasoli z puszki, więc nie muszę jej długo gotować, powinna tylko połączyć się z mięsem i sosem).

Na koniec doprawiamy wszystką solą i pieprzem, a jeśli jest taka potrzeba jeszcze odrobiną chilli. 

Teraz możemy faszerować papryki i rozgrzać piekarnik do 180 st. C bez termoobiegu. Papryki przekrajamy na pół i oczyszczamy z gniazd nasiennych, płuczemy. Farsz nakładamy łyżką, wierzch posypując serem.

Papryki układamy w naczyniu żaroodpornym, jedną obok drugiej. 

Pieczemy pod przykryciem około 40 minut, a następnie jeszcze 20 już bez przykrycia.

Podajemy na gorąco! Świetnym dodatkiem do papryk jest ugotowany na sypko ryż.

Smacznego!

sobota, 16 września 2017

drożdżówki z kruszonką



Kilka miesięcy temu znalazłam rewelacyjny przepis na ciasto drożdżowe na drożdżówki. Zawsze wychodzi, pięknie rośnie, jest wilgotne i pyszne. Przygotowywałam już drożdżówki ze śliwkami, jagodzianki, drożdżówki z malinami. Wszystkie znajdziecie tutaj. Cały czas kombinuję i szukam czegoś nowego. Dzisiaj tak jest i pojawiają się na blogu klasyczne drożdżówki z kruszonką i odrobiną lukru. Pyyycha!


Składniki:

zaczyn:
  • 50 g świeżych drożdży 
  • 250 ml mleka
  • 5 czubatych łyżek cukru
  • 3 łyżki mąki pszennej tortowej

ciasto:
  • przygotowany wcześniej zaczyn
  • około 600 g mąki pszennej tortowej
  • 3 - 4 jajka
  • 100 g masła

kruszonka:
  • 60 g masła
  • 60 g cukru
  • 100 g mąki pszennej

+ kilka łyżek mleka (do posmarowania drożdżówek przed pieczeniem)
+ lukier (kilka łyżek cukru pudru dokładnie mieszamy z kilkoma kroplami mleka -> uwaga! dosłownie kilkoma kroplami! mleko trzeba dolewać do cukru stopniowo)


Przygotowanie:

1. Rozpoczynamy od przygotowania zaczynu. Do letniego mleka (nie może być bardzo gorące, bo w takich drożdże nie "pracują") kruszymy drożdże, dodajemy cukier i mieszamy, aż wszystko się ładnie rozpuści. Zasypujemy wszystko mąką, przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce (bez przeciągów) na 10 minut.

2. Gdy zaczyn podwoi swoją objętość, możemy przejść do dalszego etapu przygotowań. Jajka lekko ubijamy, dodajemy zaczyn i około 3/4 ilości przygotowanej wcześniej mąki. Mieszamy.

3. Gdy wszystkie składniki się połączą, rozpoczynamy wyrabiać ciasto ręcznie. Dodajemy stopniowo pozostałą mąkę i wyrabiamy. Gdy ciasto przestanie się kleić do rąk i będzie elastyczne, dodajemy roztopione masło. Wyrabiamy jeszcze około 10 minut ręcznie lub około 6 minut robotem.

4. Gotowe ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na około 40 minut. 

5. Pięknie wyrośnięte ciasto wałkujemy na podsypanej mąką stolnicy na grubość około 1 cm. Wycinamy okrągłe placki o wielkości około 10 cm. Gotowe układamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. 

6. Teraz rozgrzewamy piekarnik do 180 st. C bez termoobiegu i przygotowujemy kruszonkę. Wszystkie składniki lekko ugniatamy dłońmi, aż powstaną okruchy.

7. Każdy placek smarujemy mlekiem (używamy pędzelka) i posypujemy obficie kruszonką. Wszystko znów przykrywamy i odstawiamy na jeszcze 15 minut. Wyrośnięte drożdżówki i pieczemy około 20 minut, aż ładnie wyrosną i się zarumienią.

Choć mówią, by nie jeść gorącego ciasta drożdżowego, nie da się ukryć, że właśnie takie jest najsmaczniejsze!

Lekko przestudzone drożdżówki skrapiamy lukrem!

Smacznego!

środa, 13 września 2017

makaron z tuńczykiem i pomidorami



Wiele razy już tu pewnie czytaliście, że jestem wielką miłośniczką wszystkiego, co związane z Italią. Uwielbiam włoskie miasta i miasteczka, włoską architekturę i sztukę, uwielbiam włoskie filmy i muzykę, a nawet włoskie buty. Jednak przede wszystkich kocham nad życie włoską kuchnię, zarówno tę z północy, jak i z południa. Nie wyobrażam sobie życia bez świetnej pizzy włoskiej (zaznaczam włoskiej, bo tej w stylu amerykańskim nie lubię), bez pysznej mozzarelli z cierpką oliwą, bez dobrego tiramisu z amaretto, a przede wszystkim bez świeżego makaronu al dente! Aaaa, zapomniałam o winie, kocham włoskie wino! No dobra, jeszcze delikatne limoncello!


Kiedy już tak wymieniam wam moje włoskie miłości, muszę się przyznać do pewnego zaniedbania. Blog istnieje ponad trzy lata, a do tej pory nie pojawił się na nim przepis na makaron z tuńczykiem i pomidorami - jeden z najbardziej klasycznych włoskich przepisów! Totalna wpadka, którą tym postem staram się szybko naprawić!

Ten przepis jest wyjątkowo klasyczny, jeśli chcecie zaszaleć dodajcie do sosu trochę kaparów, czarnych oliwek albo nawet kilka filecików anchois. Uważajcie jednak przy gotowaniu na sól, bo te składniki nadają dodatkowego słonego smaku.


Składniki (na około 4 porcje):
  • puszka tuńczyka w sosie własnym, w kawałkach (kupcie tuńczyka dobrej jakości, naprawdę warto!)
  • około kilograma pomidorów lima, obranych ze skórki (jeśli chcecie wydłubcie także pestki-mi one zupełnie nie przeszkadzają) -> w okresie zimowym wykorzystajcie 2 puszki pomidorów
  • 1 cebula posiekana w bardzo drobną kostkę
  • 2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
  • około 100 ml białego wytrawnego wina
  • sól i świeżo mielony pieprz
  • oliwa z oliwek (do smażenia nie używam extra vergine)
  • garść listków świeżej bazylii
  • ulubiony makaron


Przygotowanie:

1. Makaron gotujemy al dente w dużej ilości osolonego wrzątku. 

Włosi mówią, że woda na makaron powinna być tak słona, jak Morze Śródziemne :)

2. W międzyczasie cebulę z czosnkiem podsmażamy na oliwie w głębokiej patelni albo garnku o szerokiej średnicy dna (chodzi o to, by garnek czy patelnia posiadały dużą powierzchnię parowania, a sos szybko gęstniał). 

3. Gdy cebula się zeszkli wlewamy na patelnię wino, zwiększamy ogień i czekamy aż alkohol wyparuje. Teraz możemy dodać pomidory i dusimy na dużym ogniu, co jakiś czas mieszając. Sos będzie gotowy, gdy pomidory się lekko rozpadną, a sos zgęstnieje. Na koniec dodajemy do pomidorów odsączonego tuńczyka i dopiero teraz doprawiamy solą i obficie pieprzem. 

4. Świeżo ugotowany i odcedzony makaron (nie przelewamy do wodą! nigdy! jeśli gotujecie makaron w naprawdę dużej ilości wody, nie będzie się kleił) przekładamy do sosu, szybko mieszamy, posypujemy porwaną bazylią i podajemy. Natychmiast!

Buon appetito!





wtorek, 12 września 2017

prosta zupa pieczarkowa



Całe życie nie lubiłam zupy pieczarkowej. Nigdy nie zamówiłam jej w restauracji, nigdy też nie ugotowałam. Nie przekonywał mnie jej kolor ani to, że zazwyczaj są to zupy kremy, za którymi nie przepadam (może poza kremami z pomidorów). Lubię widzieć, co jem, co znajduje się w zupie.


Jednak kilka dni temu, kiedy po raz pierwszy tej jesieni poczułam potrzebę włączenia pieca i zjedzenia ciepłej zupy, musiałam przygotować zupę właśnie z pieczarek. Dlaczego akurat tę? Bo nie miałam nic innego w lodówce jak pieczarki, a w zamrażarce bulion warzywny. Postanowiłam jednak przygotować tę zupę w taki sposób, by mieć ochotę ją zjeść. Może i wy będziecie mieć na nią ochotę?


Składniki:

  • około 300 - 400 g pieczarek, pokrojonych na półplasterki
  • 1 duża cebula, posiekana w drobną kostkę
  • 1 ząbek czosnku
  • około 1,5 l dobrego wywaru warzywnego (może też być z kurczaka lub inny) -> poniżej znajdziecie przepis na szybki, smaczny wywar
  • 1 czubata łyżka masła klarowanego
  • łyżka lub dwie śmietanki kremówki
  • garść liści świeżej pietruszki
  • kilka kropel soku z cytryny
  • sól i świeży mielony pieprz


Przygotowanie:

1. W dużym garnku roztapiamy masło. Wrzucamy posiekaną cebulę i czosnek i smażymy na małym ogniu, aż się zeszklą i zmiękną. Po kilku minutach dodajemy pieczarki i skrapiamy wszystko odrobiną soku z cytryny. Dzięki temu pieczarki pozostają jasne, nie ciemnieją, a zupa nie "dostaje" koloru betonu.

2. Gdy pieczarki ładnie się przysmażą, zalewamy wszystko bulionem. Garnek przykrywamy i gotujemy na małym ogniu około 30 minut. 

3. Po tym czasie doprawiamy zupę śmietanką, solą i pieprzem.

4. Podajemy z posiekaną natką pietruszki.

Smacznego!

wywar: 

  • 1 duża marchewka
  • 1 duża pietruszka
  • 1 seler + opłukane z piasku liście selera
  • 1 por lub cebula
  • 2 liście laurowe
  • liście lubczyku
  • sól
  • zimna woda

Do garnka wrzucamy pokrojone na mniejsze kawałki, dodajemy liście laurowe, liście lubczyku (jeśli jeszcze nigdy nie dodawaliście go do bulionu, czy rosołu, spróbujcie - dodaje świetnego "rosołowego" aromatu). Zalewamy zimną wodą tylko do przykrycia warzyw, nakrywamy garnek pokrywką i gotujemy na małym ogniu około 30- 40 minut. Na koniec doprawiamy bulion solą do smaku.

poniedziałek, 11 września 2017

burrito w wersji wege



Dobrego burrito nie trzeba zachwalać. Na blogu znajdziecie już przepis na burrito z gęstym mięsnymi przyjemnie pikantnym sosem, teraz nadszedł czas na wersję wegetariańską. 

Zazwyczaj robię burrito jesienią i zimą, gdy potrzebuję rozgrzania. Niby wciąż jeszcze lato, ale gdy spoglądam za okno, ciężko to dojrzeć. Jest szaro, buro i właśnie zaczyna padać. Idealny czas na moje burrito.

Z resztą często przyrządzam burrito na spotkania ze znajomymi, do tego czysta tequila albo Margarita i już robi się gorąco!


Składniki:

  • 5 - 6 razowych placków tortilli

na farsz:
  • 1 puszka pomidorów pelati
  • 1/2 szklanki wody 
  • 1 puszka czarnej lub czerwonej fasoli, odsączona z zalewy 
  • 1/2 puszki kukurydzy, odsączonej z zalewy
  • 1 czerwona cebuli, pokrojona w bardzo drobną kostkę
  • 2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
  • 1/2 pęczka świeżej kolendry, drobno posiekanej
  • 2 łyżki oliwy z oliwek 
  • 1 łyżeczka czerwonej słodkiej papryki
  • 1/2 mielonych nasion kolendry
  • 1/2 mielonego kminu rzymskiego
  • 1 łyżeczka suszonych płatków chilli
  • 1/2 łyżeczki gorzkiego kakao (tak, tak, kakao!)
  • sól i świeżo mielony pieprz

+ do podania:
w opcji wegetariańskiej - gęsta śmietana albo jogurt naturalny wymieszane z odrobiną soku z limonki
w opcji wegańskiej - guacamole, na które przepis znajdziecie tutaj: guacamole


Przygotowanie:

1. Na patelnię wlewamy 2 łyżki oliwy i delikatnie rozgrzewamy. Dodajemy cebulę i czosnek oraz przyprawy: nasiona kolendry, kminu rzymskiego, słodką paprykę oraz płatki chilli. Podsmażamy wszystko około 3 minut, by cebula zmiękła, ale się nie zarumieniła. Podsmażanie przypraw sprawia, że stają się jeszcze bardziej aromatyczne, więc nie warto omijać tego etapu i dodawać ich na końcu.
2. Do cebuli z przyprawami wlewamy pomidory i wodę, dodajemy kakao i dusimy wszystko na małym ogniu, co jakiś czas mieszając, aż sos stanie się bardzo gęsty. Może to potrwać nawet 20 minut, ale naprawdę warto.
3. Na koniec dodajemy odsączoną fasolę i kukurydzę i doprawiamy sos solą i pieprzem, ewentualnie jeszcze szczyptą chilli. Dodajemy garść posiekanej kolendry.
4. Placki tortilli podgrzewamy na suchej patelni po około 20 sekund z każdej strony, aż placki staną się miękkie i elastyczne.
5. Ciepłe tortille zawijamy z farszem i od razu podajemy lub ewentualnie podgrzewamy w opiekaczu lub na patelni grillowej. 
6. Gotowe buritto podajemy z sosem śmietanowym albo pikantną salsą pomidorową lub klasycznym sosem guacamole, na które przepisy znajdziecie na blogu.

Najlepiej smakuje na gorąco!

Smacznego! 


 fot. https://www.facebook.com/magda.danaj

sobota, 9 września 2017

tosty francuskie ze śliwkami w whisky



Tosty francuskie to jedno z najlepszych śniadań jakie zna świat. Chrupiące na zewnątrz, delikatne w środku. Świetne na słodko, w towarzystwie owoców czy jogurtu greckiego i miodu lub w wersji wytrawnej, z żółtym serem czy ze szparagami. Kilka przepisów znajdziecie już na blogu.


Przygotowanie tostów nie jest specjalne skomplikowane, więc poradzi sobie z nimi nawet największy kulinarny świeżak. Najważniejsze są dodatki. Dzisiaj bedą to śliwki, które o tej porze roku są najlepsze. Nie bedą to jednak zwykle śliwki. Zobaczcie sami!

PS. Tosty francuskie to także świetny sposób, by wykorzystać niezbyt świeże już pieczywo! Nic nie powinno się marnować!


Składniki: 
  • kromki chałki (około 2-centymetrowe), po jednej na osobę
  • jajka (po jednym na kromkę chałki)
  • mleko (po 3 łyżki na kromkę)
  • klarowane masło 
  • garść świeżych śliwek, przekrojonych na połówki
  • łyżka brązowego cukru
  • brandy lub whisky (łyżka lub dwie)
  • szczypta cynamonu

Przygotowanie:

1. Zaczynamy od śliwek. Na patelni rozgrzewamy płaską łyżkę masła. Gdy się roztopi, wsypujemy cukier. Po chwili wrzucamy śliwki. Smażymy około minutę i wlewamy alkohol. Ostrożnie podpalamy zapalniczką i czekamy, aż płomień zgaśnie. Wyłączamy ogień. 

Uwaga! Jeśli nie jesteście pewni, że sobie z tym poradzicie, nie róbcie tego. Alkohol sam wyparuje po chwili.

2. Czas na tosty. W głębokim talerzu roztrzepujemy jajka z mlekiem. Patelnię rozgrzewamy. Kromki bułki namaczamy w jajku z mlekiem.

3. Na patelnię wykładamy sporą ilość masła, tak aby przykryło dno. Kromki smażymy na niewielkim ogniu przez 2 - 3 minuty z każdej strony. Należy jednak uważać, by ich nie spalić, mają się ładnie zarumienić.

Tosty podajemy na gorąco, posypane cukrem pudrem wymieszanym z cynamonem. Na wierzch układamy śliwki i skrapiamy sosikiem (tym od śliwek!).

Smacznego!

czwartek, 7 września 2017

risotto ze świeżymi podgrzybkami



Sezon na grzyby w pełni. Byłam w tym roku w lesie tylko raz, zmokłam jak kura i po 20 minutach uciekłam do auta. Znalazłam w międzyczasie jednego zdechłego maślaka :/ Żeby nie było, umiem zbierać grzyby i bardzo to lubię. Nauczył mnie tego dziadek, chociaż niestety nie zdążył przekazać mi do tego cierpliwości. Sam potrafił zostawić babcię przy aucie, na krzesełku na dwie godziny, a ja po dwudziestu minutach bez grzyba się nudzę i chcę wracać do domu. W okolicach Wrocławia nie ma zbyt wielu lasów typowo "grzybowych", a jak już są trzeba w nich przedzierać się przez takie chaszcze, że też mi się odechciewa. Nie jestem też typem "grzybiarza", który wstaje o 4 rano, by być w lesie już o 6. Never ever! Jestem "grzybiarzem - turystą"!


Dzisiaj jedno z moich ulubionych grzybowych dań. Kremowe, aksamitne risotto, przygotowywane z zachowaniem włoskiej tradycji i choć w Italii przygotowywane jest głównie z prawdziwków, dziś na tapecie podgrzybki. Pewnie dlatego, że nie lubię ich konsystencji i muszę je dobrze przesiekać, by je zjeść.


Składniki:
  • 1/2 litra bulionu (najlepiej warzywnego)
  • 2 łyżki oliwy
  • 200 g ryżu na risotto
  • 1 kieliszek białego wytrawnego wina
  • sól i świeżo zmielony czarny pieprz
  • 1 łyżka zimnego masła
  • około 300 - 400 g świeżych podgrzybków, oczyszczonych i posiekanych dość drobno
  • 1/2 cebuli, posiekanej w drobną kostkę
  • 1 duży ząbek czosnku, drobno posiekany
  • garść świeżo startego parmezanu


Przygotowanie:

1. Podgrzewamy bulion. 

2. Na patelni rozgrzewamy oliwę, dodajemy posiekany czosnek, cebulę i smażymy około 2 minut. Czas dodać grzyby. Smażymy kolejne 2 - 3 minuty na dużym ogniu, żeby wszystko nie zaczęło się dusić. Ma się smażyć! 

3. Dodajemy ryż i zwiększamy ogień. Ryż zacznie się smażyć, więc nie możemy przestawać go mieszać. Po chwili zacznie robić się szklisty. 

4. Wlewamy wówczas wino i czekamy aż płyn prawie całkowicie odparuje. Zapach będzie obłędny! 

5. Kiedy ryż wchłonie wino, wlewamy chochlę bulionu i zmniejszamy ogień, by ryż bardzo lekko bulgotał. Zanim dodamy kolejną chochlę bulionu, poczekajmy aż ryż wchłonie całą poprzednią porcję. Cały proces powinien zająć około 15  - 20 minut. 

6. Na koniec doprawiamy wszystko starannie solą i pieprzem. 

7. Gdy ryż będzie już miękki (ale nie rozgotowany!), zdejmujemy patelnię z ognia, dodajemy zimne masło i parmezan. Dokładnie mieszamy i odstawiamy na około 2 minuty, by risotto odpoczęło. To najważniejsza część przygotowania risotta idealnego, bo w tym czasie staje się ono kremowe i nabiera pełni smaku. 

8. Podajemy risotto natychmiast!

Buon appetito!
[Smacznego!]

poniedziałek, 4 września 2017

kotlety "ruskie"


Statystycznie pewnie co drugi Polak w niedzielę na obiad je rosół i schabowe z ziemniakami i mizerią. W poniedziałek pojawia się z kolei pomidorowa :) Jak byłam nastolatką u mnie z kolei w niedzielę zawsze były kotlety mielone i kapusta kiszona zasmażana. Jednak odkąd mieszkam "na swoim" i sama gotuję staram się nie popadać w rutynę i nie mam "niedzielnego dania dnia".


Wczoraj miałam ochotę na ruskie pierogi, więc szybko ugotowałam ziemniaki, połączyłam z dobrym twarogiem i podsmażoną cebulką, zagniotłam ciasto i zrobiłam jakieś 30 pierogów :) Ponieważ nigdy nie robię ich "taśmowo" i nie kleję setki pierogów, zazwyczaj zostaje mi farsz. Co z niego zrobić? Jak byłam dzieckiem, we Wrocławiu na Ruskiej była restauracja "Pastelowa", w której można było znaleźć jakieś 30 rodzajów naleśników na słodko i słono. Moimi ulubionymi były naleśniki z farszem z "ruskich" i chociaż dzisiaj "Pastelowa" już nie istnieje, tamten smak pozostał. Z resztą mam kolegę, który robi sam farsz i zjada go "na surowo" bez ciasta. 

Dlatego dzisiaj proponuję ekspresowe kotlety z farszu pozostałego z wczorajszych pierogów. Są naprawdę pyszne i świetnie sprawdzają się na szybki obiad. Poniżej podaję przybliżone ilości składników. Wszystko zależy od tego, ile farszu wam pozostanie z poprzedniego obiadu.


Potrzebujemy:

  • farsz z ruskich pierogów, mi pozostało jakieś 6 czubatych łyżek (farsz → pierogi ruskie)
  • 1 jajko
  • kilka łyżek mąki pszennej
  • ewentualnie szczypta soli i pieprzu do smaku
  • kilka łyżek bułki tartej
  • olej do smażenia


Przygotowanie:

1. Do pozostałego farszu wbijemy jajko i wszystko dokładnie mieszamy. Stopniowo, po łyżce dodajemy mąkę i mieszamy. Mąkę dodajemy do czasu, aż masa będzie gęsta i będzie możliwe formowanie z niego kotletów. Ważne! Im mniej mąki dodacie, tym kotlety będą lepsze, ale - jeśli dodamy jej za mało - kotlety się rozpadną.Szukajcie "złotego środka".

2. Uformowane kotlety obtaczamy w bułce tartej i smażymy na rozgrzanym (!) oleju na złotobrązowy kolor, z dwóch stron.

Gotowe kotlety odsączamy na papierowym ręczniku i podajemy na gorąco!

Smacznego! 

sobota, 2 września 2017

placuszki bananowe bez cukru i glutenu



Placki, racuchy czy naleśniki to jedno z najlepszych weekendowych śniadań. Na blogu znajdziecie już mnóstwo takich przepisów, ale ten jest inny. Najbardziej zdrowy, bez cukru i bez glutenu. Na upartego można by jeszcze spróbować wyeliminować jajko. Jednak brak tych składników nie odejmuje placuszkom smaku. Są pyszne i bardzo lekkie!


Składniki:

  • 4 bardzo dojrzałe banany (im bardziej czarna skórka, tym lepiej), rozgniecione widelcem
  • 2 czubate łyżki mąki bezglutenowej (np. gryczanej) albo zmielonych bezglutenowych płatków owsianych
  • 1 jajko
  • 1 łyżka roztopionego masła (albo oleju kokosowego)


Przygotowanie:

Rozgniecione widelcem banany mieszamy z mąką bezglutenową, jajkiem i masłem. Zostawiamy na kilka minut, by "ciasto" wchłonęło wilgoć i zgęstniało.

Na suchej patelni teflonowej smażymy niewielkie placuszki, z dwóch stron na złoto - brązowy kolor.

Podajemy na ciepło, z ulubionymi owocami!

Smacznego!



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...