Witajcie po odrobinę dłuższej przerwie. Święta, sylwester, nowy rok. Sporo się działo. W święta było jak zwykle - hałas, harmider, wkładanie i wyciąganie ze zmywarki. Dobra, trochę przesadzam, było też ubieranie - na szczęście - niekłującej choinki, masa wyjątkowo trafionych prezentów i sporo jedzenia. Był też żywy Gwiazdor i jak co roku oczekiwanie, czy mój pies przemówi. Nie przemówił. Kolejny powód, by świąt nie lubić. Już 30 lat czekam. Sylwester. Planowany od miesiąca wyjazd z przyjaciółmi i przebieraną imprezę zamieniłam na klimatyczne spotkanie w towarzystwie teraflu zatoki i gripexu. Całkiem miło, tak spokojnie, bez szaleństwa. Nowy rok. Bez kaca. Na szczęście. Bo po teraflu i gripexie kaca nie ma. Był za to pierwszy śnieg 2016 roku. Nawet nie wiem, czy też nie 2015 roku. Nie wiem, nie pamiętam.
W każdym razie dobrze, że już po. Po tym całym niekontrolowanym szaleństwie. Nawet tych wszystkich wolnych dni mam dość. Czas wrócić do pracy. Na pełnych obrotach. W końcu jest początek roku, a na starcie zawsze chce się bardziej. A i siły więcej.
Ostatnie słowo należy się oczywiście postanowieniom noworocznym. Postanowień noworocznych zero, brak.
Dziękuję za uwagę.
XOXO szyszkin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz