Dość współczesna legenda mówi, że pomysł na to danie pochodzi sprzed lat z hotelu Waldorf - Astoria w Nowym Jorku. Pewnego razu wpadł do hotelowej restauracji skacowany broker i zażyczył sobie właśnie takiego śniadania. Pomysł spodobał się tamtejszemu maître d’hôtel, eggs Benedict zostało włączone do menu, a po ponad stu latach wciąż jest cholernie popularne.
Dzisiaj jajka po benedyktyńsku składają się z kawałka pieczywa (w oryginale angielski muffin - uwaga! nie ma nic wspólnego z muffinami, które znamy, bardziej do tych, podawanych na śniadanie w McDonald's), trochę zielenimy, podsmażonych plastrów wędzonej szynki lub boczku, jajka w koszulce i sosu holenderskiego na wierzchu. Nie brzmi lekko, prawda?
Chociaż jajka po benedyktyńsku należą do dań klasycznych, to nie jest to prosta sprawa. I chociaż ugotowanie jajka w koszulce wymaga po prostu wprawy i kilkunastu czy kilkudziesięciu zepsutych jajek, to już z sosem holenderskim jest inaczej. Czasem wychodzi, a czasem nie. Czasem zależy to od żółtek, czasem od masła i tak to jest, że nigdy nie wiadomo do końca, czy "holender" się nie zważy. Dlatego nie wolno się poddawać, bo nawet szefom kuchni czasem się nie udaje.
Pomysł na sos holenderski wykorzystany w tym przepisie pochodzi od Jamiego Olivera, który do klasyka dodał odrobinę ostrej musztardy. Mi to bardzo odpowiada, zaostrza smak i diabelnie pasuje do jajka i boczku.
Potrzebujemy (na 4 osoby):
- 4 jajka
- 4 kromki dobrej jakości chleba lub innego rodzaju pieczywa
- garść liści sałaty lub szpinaku
- 8 plastrów wędzonego boczku lub szynki
- łyżka octu (klasycznego 10 %)
sos:
- 2 żółtka jajek
- 1 łyżeczka ostrej musztardy
- 1 łyżka soku z cytryny
- 100 g masła
- sól i świeżo mielony pieprz
Przygotowanie:
przygotowanie sosu:
W małym rondelku rozpuszczamy masło na małym ogniu, tak by nie zaczęło się przypalać. Można to zrobić w mikrofalówce.
W małym rondelku zagotowujemy wodę. Będziemy przygotowywać sos w kąpieli wodnej.
Do metalowej miski wbijamy żółtka. Dodajemy sok z cytryny i musztardę. Miskę ustawiamy na garnku z wrzątkiem i ubijamy trzepaczką, aż wszystko zacznie gęstnieć. Nie wolno przestawać mieszać!
Gdy sos zaczyna gęstnieć, powoli stopniowo wlewamy masło. Ciągle mieszamy!!! Będziecie widzieć, gdy sos jest gotowy. Jest gęsty i jasnożółty. Jeśli wam się zważy, możecie spróbować przełożyć miskę z sosem do większej, wypełnionej lodem i ubijać. Może się uda go uratować. A może nie... :)
Na koniec sos doprawiamy szczyptą soli i pieprzu.
przygotowanie jajek w koszulce:
W rondelku zagotowujemy wodę (około 1 litra), wlewamy łyżkę octu.
Jajka pojedynczo wbijamy do małego kubeczka. W gotującej wodzie robimy łyżką wir, wlewamy delikatnie jajko z kubeczka, z jak najmniejszej wysokości do "wirującej" wody. Po chwili jajko owinie się wokół siebie i będzie idealnie okrągłe. Jeśli macie kilka jajek, spuszczajcie je jedno po drugim tak, by kolejne goniły te wcześniejsze, gdy płyną z prądem wokół garnka.
Jajka gotujemy około 3 minut. Testujcie dotykiem w czasie gotowania (ostrożnie wyciągamy łyżką cedzakową, uwaga! są bardzo delikatne), mają odbijać pod palcem.
Po wyjęciu z wody, jajka delikatnie osuszamy czystą ściereczką lub ręcznikiem papierowym
przygotowanie jajek po benedyktyńsku:
Plastry chleba podpiekamy w tosterze.
Boczek lub szynkę układamy na patelni i podsmażamy, aż się pięknie zarumienią. Gotowe odkładamy na chwilę na papierowy ręcznik, by odsączyć nadmiar tłuszczu.
Teraz możemy wszystko ułożyć na talerzu. Na spód idzie chleb. Możecie posmarować go masłem, ale ja uważam, że sos i rozlewające się żółtko wystarczająco go nasączają. Na chleb układamy trochę zieleniny, a na to dwa plastry boczku. Na wierzchu kładziemy jajko i polewamy go łyżką lub dwiema sosu. Jeszcze tylko szczypta świeżo mielonego pieprzu i gotowe!
Jemy od razu, na gorąco!
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz