Taką zupę przygotowywała babcia Uta,
jak tylko nadchodziła jesień i dziadek wracał z leśnych wypraw.
Nie wyobrażam sobie, by w szyszkinowej kuchni mogło jej zabraknąć.
Wprawdzie babcia dodawała do niej zielonki, ale ja nie potrafię ich
zbierać, a kupić je trudno. Dlatego w mojej zupie znalazły się
podgrzybki. I mimo że to już nie to samo, zupa smakuje świetnie,
szczególnie w chłodniejsze dni.
Składniki:
- 3 duże ziemniaki, obrane, umyte i pokrojone w cienkie słupki
- garść świeżych podgrzybków, oczyszczonych z piasku i pokrojonych w plasterki
- 150 g boczku wędzonego, pokrojonego w drobną kostkę
- duży ząbek czosnku, przeciśnięty przez praskę
- 1/2 cebuli, posiekanej w bardzo drobną kostkę
- 1,5 litra bulionu drobiowego
- 1 liść laurowy
- 2 – 3 ziarenka ziela angielskiego
- sól i świeżo mielony czarny pieprz
Przygotowanie:
Boczek podsmażamy na suchej patelni na
niewielkim ogniu przez kilka minut, by wytopiło się z niego jak
najwięcej tłuszczu. Gdy już się lekko zarumieni, dodajemy cebulę
i czosnek i chwilę smażymy.
W międzyczasie podgrzewamy bulion,
dodajemy liście laurowe i ziele angielskie i gdy zacznie wrzeć
dodajemy ziemniaki i grzyby.
Jak już cebula z czosnkiem i boczkiem
ładnie się zarumienią, przekładamy wszystko do gotującego się
bulionu.
Wszystko gotujemy kilka minut, aż
ziemniaki zmiękną. Na koniec doprawiamy zupę solą i świeżo
mielonym pieprzem oraz ewentualnie odrobiną posiekanej natki
pietruszki.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz