OK. Zdarzyła się katastrofa. Ponad tydzień temu skręciłam nogę. Szybka wizyta u ortopedy i jeszcze szybsza diagnoza - naderwane wiązadło. Pan doktor - wyjątkowo niesympatyczny i szorstki - zalecił leżenie. No ok, na tydzień byłam przygotowana. Usłyszałam jednak słowa, które w pierwszym momencie wbiły mnie w fotel - minimum 4 tygodnie rekonwalescencji (czyli L E Ż E N I A w łóżku!)!!! Dobra, teraz muszę się do czegoś przyznać. Wypadek zdarzył się w poniedziałek. A dokładnie dzień wcześniej marudziłam, jak bardzo potrzebuję urlopu, jak marzę o wakacjach. No tak - chciałam, to mam! Jaka ze mnie szczęściara :/ , moje marzenia się spełniają.
Dobra. Pierwszy tydzień spędziłam w towarzystwie mojego psa - leżąc, czytając (dzięki Bridget Jones, że wróciłaś!), nadrabiając zaległości serialowe i oglądając TVN24. Jednak minęło już 10 dni, przeczytałam 2 książki, seriale już mnie nudzą, na świecie dzieją się same tragedie, a w polskim Sejmie - komedie. Wracam do blogowania, chociaż do kuchni na razie "za daleko".
Przeglądając dysk, znalazłam zdjęcie powideł śliwkowych, które usmażyłam jesienią. O przepisie zapomniałam. Taka sytuacja. Postanowiłam nadrobić zaległości. Przepis na powidła znajdziecie na blogu jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz