Faworki,
zwane także chruścikami to karnawałowy smak mojego
dzieciństwa. Przygotowywane zawsze u babci, przez kobiety. Każda
miała swoje zadanie. Babcia zagniatała ciasto i wałkowała, ciocia
smażyła, a najmłodsze, czyli ja i moja kuzynka formowałyśmy
faworki i na koniec posypywałyśmy obficie cukrem. A potem
następował najprzyjemniejszy moment - chrupanie. I choć tamte
czasy już nie wrócą, przygotowywanie domowych faworków ciągle
jest dla mnie czymś ważnym, podtrzymywaniem tradycji. Mam nadzieję,
że te faworki, z przepisu wygrzebanego ze starego zeszytu babci Uty,
zagoszczą także na waszych stołach.
PS.
Faworki uzależniają!
Potrzebujemy:
- 600 g mąki pszennej
- 12 żółtek
- 6 - 7 łyżek gęstej, kwaśnej śmietany
- 2 łyżki spirytusu lub innego alkoholu min. 40 %
- 1 łyżka octu
- szczypta soli
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- do smażenia: smalec (na tą ilość faworków zużyłam 9 kostek smalcu)
- cukier puder do posypania gotowych faworków
Przygotowanie:
1. Przesianą mąkę mieszamy z żółtkami, śmietaną, alkoholem, octem, solą i proszkiem do pieczenia i zagniatamy ciasto do czasu aż stanie się plastyczne i zobaczymy w nim maleńkie pęcherzyki powietrza (minimum 10 -13 minut).
2.
Smalec rozgrzewamy w niezbyt głębokim szerokim garnku (łatwiej się
smaży w nieco płytszym) do temp. 180 st. C. Jeśli nie macie
termometru cukierniczego, próbujcie co jakiś czas wrzucać kawałek
ciasta do tłuszczu. Jeśli smalec zacznie się pienić, a ciasto
szybko wypłynie i błyskawicznie złapie kolor, to znaczy, że
tłuszcz ma odpowiednią temperaturę. Ważne jest, by nie był on za
gorący, bo spalimy faworki.
3.
Ciasto dzielimy na kilka mniejszych części, by ułatwić sobie
wałkowanie. Rozwałkowujemy je na bardzo cienkie placki (1 - 2 mm).
Nożem lub radełkiem wycinamy paski o szerokości około 2,5 - 3 cm
i długości 5 - 7 cm. W środku każdego paska robimy nacięcie
(wyciąć szparę), przez które przekładamy (przewlekamy) jeden
koniec ciasta.
4.
Faworki smażymy w gorącym smalcu przez około 30 - 40 sekund, po
czym obracamy i smażymy jeszcze chwilę. Muszą być rumiane, wtedy
są najsmaczniejsze.
5.
Jeszcze gorące posypujemy dużą ilością cukru pudru i gotowe!
Smacznego!
Z rodzinnego albumu. 3 pokolenia smażą faworki. Luty 1996 rok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz