wtorek, 28 lipca 2015

kurczę pieczone wypchane ziołami



Nieczęsto zdarza mi się piec kurczaka w całości. Zazwyczaj wybieram udka lub w przypadku większej ilości imprezowych gości - skrzydełka. Teraz jednak nadarzyła się okazja, by kupić całego, pięknego i dorodnego kurczaka z hodowli ekologicznej i postanowiłam zaszaleć. Nafaszerowałam go po brzegi świeżymi ziołami - oregano, koperkiem, bazylią, rozmarynem i liśćmi laurowymi, właściwie wszystkim, co znalazłam w doniczkach na tarasie. Nie żałowałam sobie. Tak wyjątkowy kurczak zasługiwał na szczególne traktowanie. Wepchnęłam jeszcze kawałki cytryny i cebuli, natarłam obficie solą, pieprzem, majerankiem i pozostawiłam do odpoczęcia. Biedak odpoczywał całą noc, zanim trafił do piekarnika. Postanowiłam dostarczyć mu towarzystwa ziemniaków, ale przyznam, że kupiłam jakieś gówniane, bo się wcale upiec nie chciały. Trudno, kurczak chciał. Wyszedł z pieca chrupiący i pachnący, zjedliśmy go z największą rozkoszą. 


Składniki:
  • kurczak jak najlepszej jakości (około 2 kg, nie więcej)
  • 1/2 sparzonej cytryny, pokrojonej na ćwiartki
  • 1 cebula, obrana z łupin
  • zioła: kilka gałązek świeżego oregano, rozmarynu, bazylii, koperku oraz 2 - 3 liście laurowe (ja mam świeże, ale możecie wykorzystać suszone)
  • sól i świeżo mielony pieprz
  • słodka papryka
  • suszony majeranek

Przygotowanie:

1. Kurczaka myjemy i dokładnie osuszamy. Do wnętrza kurczaka wkładamy ćwiartki cebuli i cytryny i zioła: oregano, bazylię, liście laurowe, rozmaryn i koperek.
2. Nacieramy go solą i pieprzem oraz suszoną papryką i majerankiem. Odstawiamy na kilka godzin do lodówki, a najlepiej na całą noc.

Uwaga!

  • Godzinę, półtorej przed pieczeniem wyciągamy kurczaka z lodówki. Dzięki temu, że nabierze temperatury pokojowej, upiecze się równomiernie, będzie idealnie soczysty i po prostu lepszy.
  • Przyjęło się, że pieczemy kurczaka około 1 godzinę/ 1 kg mięsa. Ja robię to tak - 1 h/1 kg + 15 minut. Moim zdaniem piekąc w ten sposób mamy pewność, że mięso nie będzie surowe przy kościach. Będzie idelane!


3. Piekarnik rozgrzewamy do maksymalnej temperatury.
4. Kurczaka układamy piersiami do dołu w formie z kratką lub - jeśli takiej nie posiadacie - na dno wyłóżcie ziemniaki i dopiero na nich ułóżcie kurczaka. Jeśli macie kratkę, ziemniaki i cebulę dodajcie po około 1 godzinie pieczenia.
5. Do rozgrzanego piekarnika wstawiamy mięso i w tym momencie zmniejszamy temperaturę do 170 st. C. Dzięki takiemu sposobowi pieczenia, mięso będzie bardzo soczyste.
6. Kurczaka pieczemy około godziny, a następnie obracamy. Pieczemy kolejną godzinę i 15 minut.

Podczas pieczenia możecie podlewać mięso tłuszczem, który się z niego wytapia, ale mój kurczak był z hodowli ekologicznej i niewiele się z niego wytopiło.

7. Upieczone mięso wyciągamy z piekarnika i odstawiamy na około 10 minut, by odpoczęło.

Smacznego!

poniedziałek, 27 lipca 2015

ciepła sałatka z bobu i młodych ziemniaków




Weekend minął jak zwykle w ekspresowym tempie. Tym razem postanowiłam spędzić te dwa wolne dni naprawdę kulturalnie :) Od kilku dni trwa we Wrocławiu 15. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty, festiwal, który od lat ściąga do miasta tłumy fanów dobrego kina i sztuki. Wobec tego obejrzałam fajne filmy w super towarzystwie, "ukulturalniłam się" trochę. Bardzo żałuję, że za późno dowiedziałam się o koncercie Jasmine Hamdan, libańskiej artystki o niepowtarzalnym głosie, której koncert odbywał się w sobotę w Arsenale. Gdy się zorientowałam, biletów już nie było. Trudno, może następnym razem. Teraz pozostaje mi youtube.com.

Żeby "ukulturalniania" nie było dość, w niedzielę kupiłam sobie książkę "Egipt: haram halal" Piotra Ibrahima Kalwasa - Polaka, który przeszedł na  islam i od kilku lat mieszka z żoną w Aleksandrii. Reportaż o życiu w odległym kulturowo kraju pochłonął mnie tak bardzo, że dzisiaj zaspałam do pracy :) Wszystkim, którzy chcą poznać Egipt nie tylko od strony raf koralowych, piramid i sfinksa polecam tę książkę z czystym sumieniem, nie zawiedziecie się!

Wracając do gotowania, to w weekend nie miałam specjalnie czasu i ochoty na stanie "przy garach", dlatego przygotowałam błyskawiczną sałatkę na ciepło z produktów, które akurat miałam w lodówce. Tak już ostatnio mam, że coś kupię i leży i leży, bo wiecznie nie mam czasu. 

Zróbcie sałatkę i idźcie poczytać "Egipt: haram halal", bo warto!


Składniki (na 4 porcje):
  • 12 małych młodych ziemniaków
  • około 250 młodego bobu
  • kilka gałązek świeżego koperku
  • duża garść rukoli
  • pomidorki koktajlowe (2 - 3 na porcję)
  • parmezan (po kilka płatków)
  • oliwa z oliwek najlepszej jakości
  • pesto (możecie wykorzystać pesto ze słoiczka, ale nie od dziś wiadomo, że najlepsze jest to przygotowywane samodzielnie - przepis na klasyczne pesto bazyliowe znajdziecie tutaj: pesto alla genovese)
  • sól

Przygotowanie:

Kiedy przygotowujecie sałatkę na ciepło, pamiętajcie, by zrobić to tuż przed podaniem. W innym razie chrupiąca rukola zwiędnie, a parmezan właściwie zaraz zacznie się topić. Gorące ziemniaki i bób zniszczą cały efekt, jeśli zbyt długo poleżą na talerzu.


1. Młode ziemniaki gotujemy w mundurkach do miękkości, a następnie obieramy.
2.Bób wrzucamy do osolonego wrzątku, do którego wcześniej włożyłam kilka gałązek świeżego koperku, i gotujemy al dente. Ważne, by go nie rozgotować, ma pozostać jędrny. Ugotowany bób obieramy ze skórek.
3. Teraz możemy złożyć kompozycję, w sposób, na jaki macie ochotę. Całość skrapiamy odrobiną oliwy z oliwek najlepszej jakości i dekorujemy kleksem z zielonego pesto.

Smacznego!

czwartek, 23 lipca 2015

mini tarta z truskawkami i mascarpone z likierem Bailey's



Lato w pełni, ale sezon na truskawki powoli dobiega końca. Oczywiście będą jeszcze w sklepach, zasadniczo teraz możemy kupić je już cały rok. Ale te najlepsze, najsłodsze, powoli będą znikać. No cóż, taka kolej rzeczy. Za chwilę w warzywniakach pojawią się moje ukochane polskie morele, więc aż tak bardzo za truskawkami płakać nie będę.

Jednak póki jeszcze są, jedzcie truskawki na potęgę! Są stosunkowo niskokaloryczne i bardzo zdrowe! Poza tym pyszne, słodkie i pachnące! 


Składniki (porcja na 4 - 5 mini tart lub jedną dużą):
  • opakowanie ciasta francuskiego
  • około 200 g serka mascarpone
  • 2 - 3 łyżki likieru Bailey's
  • około 1 czubatej łyżki cukru pudru (do smaku, zależy, jak słodkie lubicie desery)
  • około 300 g truskawek, pokrojonych w plasterki


Przygotowanie:

1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C bez termoobiegu.
2. Foremki do tart wykładamy schłodzonym ciastem francuskim, nakłuwamy widelcem (ważne, by cały spód był "dziurawy") i przykrywamy ciasto folią aluminiową lub papierem do pieczenia, a następnie obciążamy ziarnami fasoli. Ja używam do tego klasycznego "jasia". Fasoli musi być tyle, by całkowicie przykryć całe wnętrze formy.
3. Pieczemy ciasto przez około 10 minut, a następnie ściągamy fasolę i pieczemy jeszcze około 5 minut. Ciasto powinno się ładnie zarumienić.
4. Upieczone ciasto wyciągamy z foremek i układamy na kratce do całkowitego przestygnięcia.
5. W międzyczasie przygotowujemy krem. Mascarpone mieszamy z cukrem pudrem i likierem. Odstawiamy na chwilę do lodówki.
6. Kremem wypełniamy upieczone wcześniej tarty, a na wierzchu układamy plasterki truskawek.

Tarty podajemy lekko schłodzone.


Smacznego!

wtorek, 21 lipca 2015

indyk w pięciu smakach z grzybami portobello i sezamem



Na początku tygodnia potrzebuję obiadu dosłownie "w pięć minut". Mam mnóstwo roboty i nie mam specjalnie ani czasu ani ochoty na stanie przy garnkach dłużej niż przysłowiową chwilę, szczególnie, że na dworze znowu tropiki. Na szczęście indyka zamarynowałam wczoraj wieczorem. Wam też proponuję zamarynować mięso wcześniej, będzie bardziej aromatyczne i smaczniejsze.

PS. Jeśli macie problem, by kupić czarny sezam, wykorzystajcie jasny. Ale to w ostateczności. Czarny ma przyjemny orzechowy smak i jest dużo bardziej aromatyczny od swojego jasnego "brata".


Składniki (dla 4 osób):
  • około 350 - 400 g fileta z indyka, pokrojonego w grubą kostkę
  • 4 grzyby portobello, pokrojone w grube plastry
  • 1 cebula, pokrojona w kostkę
  • 1 duży ząbek czosnku, pokrojony w bardzo cienkie plasterki
  • garść różyczek brokuła, podzielonych na mniejsze kawałki
  • 1 czubata łyżeczka przyprawy "pięć smaków"
  • sos sojowy (do smaku)
  • szczypta suszonego chilli
  • świeżo mielony czarny pieprz
  • 1 łyżka oleju rzepakowego + 1 łyżeczka oleju do marynaty
  • czarny sezam (około 1/2 łyżeczki na porcję)

Przygotowanie:

1. Przyprawę "pięć smaków" mieszamy z olejem (wystarczy 1 łyżeczka) i taką pastą nacieramy kawałki indyka. Pozostawiamy na minimum pół godziny, by indyk zdążył się zamarynować.
2. Brokuły blanszujemy w porządnie osolonym wrzątku. Ważne, by pozostały al dente.
3. W dużej patelni lub woku rozgrzewamy łyżkę oleju. Wrzucamy cebulę i czosnek i lekko podsmażamy. Dodajemy indyka i smażymy przez około 5 minut, aż się ładnie zezłoci.
4. Do indyka dodajemy grzyby i smażymy na dość dużym ogniu często mieszając.
5. Gdy indyk nie będzie już surowy, a grzyby ładnie się zarumienią doprawiamy wszystko sosem sojowym (ustalcie swoją granicę słonego smaku), pieprzem i chilli. Na koniec dodajemy różyczki brokuła i wszystko mieszamy.

Podajemy z odrobiną czarnego sezamu. Smacznego!

czwartek, 16 lipca 2015

smoothie: surowy burak + borówki amerykańskie + szpinak



Od jakiegoś czasu chodził za mną burak [jak to brzmi :)] jako składnik RAW (surowego) smoothie. Lubię buraki, poza tym są diabelnie zdrowe, a o ich właściwościach można by pisać prace naukowe. Burakom zawdzięczamy lepszą odporność, dzięki nim wolniej się starzejemy. Surowe buraki potrafią zdziałać cuda: chronią przed katarem, uwalniają od zgagi czy obniżają ciśnienie krwi. A to tylko część wspaniałych właściwości buraków. 

Dzisiejsze smoothie przyrządziłam zgodnie z zaleceniami diety RAW. O co chodzi? Opiera się ona głównie na składnikach roślinnych, zawsze surowych. Przeciwników tej diety jest pewnie tak samo wielu, jak i zwolenników. Sama nie do końca wyobrażam sobie, by jeść tylko surowe produkty. Zero gotowania, pieczenia itd. Jednak takie coś jak RAW - smoothie przyjmuję z radością i akceptuję w pełni. W końcu poranny koktajl ma być totalną witaminową bombą, a nic nie ma tyle witamin co właśnie surowe owoce i warzywa, które pod wpływem obróbki cieplnej często wiele z nich tracą.

Dlatego, nie popadając w jakieś szaleństwo, nie zrezygnuję z ciepłych obiadów, ale na śniadanie, szczególnie w lecie, wypiję pożywne i cholernie zdrowe smoothie, zgodne właśnie z dietą RAW.


Składniki (na 2 szklanki):
  • około 150 g surowego buraka (to około 1/2 średniej wielkości buraka), obranego ze skóry
  • duża garść borówek amerykańskich
  • duża garść świeżego szpinaku
  • około 1 szklanki wody niegazowanej
+ opcjonalnie: kostki lodu


Przygotowanie:

Buraka kroimy w niewielką kostkę. Miksujemy na gładko z pozostałymi składnikami.

Pijemy na zdrowie!

Miłego dnia xoxo

środa, 15 lipca 2015

mini tarta z porzeczkami i białą czekoladą



Wreszcie nadszedł czas na porzeczki. W moim ogrodzie obrodziły w tym roku wyjątkowo obficie. Dlatego nie czekając, aż całkiem zwiędną albo znikną przypadkiem, wyjedzone przez sąsiadów, postanowiłam przygotować ekspresowe mini tarty z pysznym, słodkim kremem na bazie białej czekolady. Biała czekolada świetnie współgra z kwaśnymi porzeczkami. Chyba nie ma nic lepszego, co by tak intensywnie kojarzyło się z latem.

Tarty przygotowałam na podstawie z gotowego ciasta francuskiego, bo - co tu ukrywać - nie miałam weny, by zagniatać ciasto kruche. Ale jeśli jesteście bardziej ambitni i mniej leniwi, zagniećcie swoje ciasto. Na pewno warto, a ci, dla których tarty przygotowujecie, na pewno to docenią.


Składniki (porcja na 4 - 5 mini tart lub jedną dużą):
  • opakowanie ciasta francuskiego
  • około 200 g serka mascarpone
  • tabliczka białej czekolady
  • około 300 g białych porzeczek, bez gałązek (możecie wykorzystać porzeczki innego koloru np. czerwone; czarne porzeczki są według mnie zbyt cierpkie do jedzenia na surowo, ale jeśli lubicie i macie ochotę)
  • cukier puder do posypania


Przygotowanie:

1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C bez termoobiegu.
2. Foremki do tart wykładamy schłodzonym ciastem francuskim, nakłuwamy widelcem (ważne, by cały spód był "dziurawy") i przykrywamy ciasto folią aluminiową lub papierem do pieczenia, a następnie obciążamy ziarnami fasoli. Ja używam do tego klasycznego "jasia". Fasoli musi być tyle, by całkowicie przykryć całe wnętrze formy.
3. Pieczemy ciasto przez około 10 minut, a następnie ściągamy fasolę i pieczemy jeszcze około 5 minut. Ciasto powinno się ładnie zarumienić.
4. Upieczone ciasto wyciągamy z foremek i układamy na kratce do całkowitego przestygnięcia.
5. W międzyczasie przygotowujemy krem. Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej i gdy lekko przestygnie mieszamy z serkiem mascarpone. 
6. Kremem wypełniamy upieczone wcześniej tarty, a na wierzchu układamy porzeczki (ile się da; im więcej, tym lepiej).

Tarty podajemy posypane cukrem pudrem.

Smacznego!

wtorek, 14 lipca 2015

pikantny chłodnik z melona i ogórka ze świeżą miętą



Przygotowanie tego chłodnika to właściwie nic skomplikowanego. Wystarczy kupić dojrzałego melona, który będzie pięknie pachniał, kilka zielonych ogórków, odpowiednio wszystko doprawić i gotowe. 

Lipiec nas nie rozpieszcza. Raz 35 st, potem 19, a potem znowu 23. Jednak może przyda wam się ten przepis, bo coś zapowiadają, że od czwartku znowu wracają upały.


Składniki:
  • 1 dojrzały melon (wybierzcie swojego ulubionego, ja wybrałam galię)
  • 3 - 4 zielone ogórki, obrane ze skórki (jeśli mają wyraźnie widoczne, grube pestki, usuńcie je)
  • kilka listków mięty
  • spora szczypta chilli
  • odrobina mielonego kminu rzymskiego
  • sól
  • kostki lodu

Przygotowanie:

Wszystkie składniki miksujemy na całkiem gładko. Przed podaniem możecie dodać do zupy kilka kostek lodu i udekorować wszystko listkami mięty.

Banalnie proste, prawda?

Miłego dnia!

poniedziałek, 13 lipca 2015

żółte curry z dynią




Kolejny poniedziałek bez mięsa. Tym razem kolejna odsłona żółtego curry - z pyszną, słodką dynią. I chociaż sezon na najlepsze dynie jeszcze przed nami, to już teraz możecie swoje curry przyrządzić. Wystarczy wybrać dynię piżmową. Jest pyszna i słodka i dość szybko mięknie.

To, że uwielbiam smak curry, nie podlega dyskusji. Wystarczy zajrzeć do archiwum bloga, gdzie znajdziecie inne sposoby przygotowywania curry. Teraz miałam ochotę na absolutnie warzywne, wyraźnie pikantne i pyszne żółte curry. Spróbujcie koniecznie!


Porcja dla 4 głodnych osób: 
  • 2 łyżki oleju słonecznikowego lub rzepakowego (nie oliwy z oliwek) 
  • 2 pokrojone cebule, posiekane w drobną kostkę  
  • 1 ząbek czosnku, przeciśniętego przez praskę lub startego na tarce o małych oczkach 
  • 1 cm korzenia imbiru startego na tarce o małych oczkach 
  • 2 łyżki żółtej pasty curry
  • pół główki kalafiora, podzielonego na różyczki
  • pół dyni piżmowej, obranej ze skórki i pokrojonej w kostkę około 2 x 2 cm
  • 3 ziemniaki, obrane ze skóry i pokrojone w grubą kostkę
  • garść fasolki szparagowej (w zimie możecie użyć mrożonej)
  • garść groszku cukrowego (jeśli macie problem z kupnem świeżego groszku cukrowego, użyjcie mrożonego zielonego groszku)
  • 1 marchewka, pokrojona w plasterki
  • 1/2 średniej cukinii, pokrojonej w paski
  • 1 puszka mleka kokosowego
  • 150 ml domowego wywaru z warzyw (ostatecznie: z kostki bądź z koncentratu) 
  • 1 łyżka sosu rybnego
  • liście świeżej kolendry 

Przygotowanie:

1. W woku rozgrzewamy olej. Dodajemy pastę curry i podsmażamy przez 2 – 3 minuty. Pod wpływem temperatury, wszystkie składniki pasty wydobywają swoje aromaty, więc niezwykle istotne jest porządne podgrzanie pasty.
2. Do pasty wrzucamy posiekaną cebulę i podsmażamy 3 – 4 minuty, następnie dodajemy czosnek i imbir i jeszcze minutę podsmażamy.
3. Dolewamy mleko kokosowe, bulion i sos rybny i doprowadzamy do wrzenia i gotujemy, aż 1/3 płynu wyparuje.
4. Gdy płyn zredukuje się o połowę dodajemy ziemniaki, dynię, marchewkę, fasolkę szparagową i groszek i dusimy pod przykryciem około 15 - 20 minut. 
5. Po około 20 minutach dodajemy do curry różyczki kalafiora i paski cukinii i dusimy (ciągle pod przykryciem) jeszcze około 10 - 15 minut.
6. Po tym czasie nasze curry jest gotowe! Wystarczy posypać je listkami świeżej kolendry!
7. Curry podajemy z ryżem basmati lub z indyjskimi chlebkami naan, które można bez problemu kupić w sklepach z żywnością ze wszystkich stron świata.
Smacznego!

środa, 8 lipca 2015

waniliowe babeczki z mleczną czekoladą



Dawno nie przygotowywałam żadnych babeczek. To fakt. Ostatnio jednak potrzebowałam przepisu "last minute", bo goście właściwie już pukali do drzwi. Babeczki waniliowe to klasyk, bo większość składników zawsze mam w lodówce i spiżarni. Tym razem dodałam do nich czekoladowe groszki.

PS. Dla tych, którzy mają problem z ich kupieniem - możecie poszukać w sklepach internetowych, supermarketach, ale jeśli ich nie znajdziecie, to wykorzystajcie zwykłą mleczną czekoladę i połamcie ją na małe kawałeczki.


Składniki:
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1 czubata łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią (przepis na domowy cukier waniliowy znajdziecie tutaj: domowy cukier waniliowy)
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego dobrej jakości lub pasty waniliowej
  • 75 g groszków z mlecznej czekolady (groszki możecie zastąpić posiekaną w niewielką kostkę mleczną czekoladą)
  • 1 jajko od kur wolno biegających
  • 1 szklanka jogurtu naturalnego lub mleka
  • pół kostki masła, roztopionej

Przygotowanie:

1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C bez termoobiegu.
2. W jednej misce mieszamy wszystkie składniki suche. W drugiej mokre.
3. Składniki mokre przelewamy do suchych i energicznie mieszamy. Niezbyt długo i niezbyt dokładnie, dzięki temu babeczki będą bardziej puszyste.
4. Ciastem wypełniamy formę na muffiny wyłożoną papilotkami i pieczemy około 20 - 25 minut.

Po upieczeniu studzimy na kratce i gotowe! Smacznego!

wtorek, 7 lipca 2015

makaron ze szparagami, jarmużem i szynką parmeńską



Sezon na szparagi dobiega końca, więc by godnie je pożegnać, przygotowałam wariację na temat makaronu ze szparagami i jarmużem, który pojawił się jakiś czas temu, tym razem w wersji dla mięsożerców. Na dworze prawdziwe tropiki, więc potrzebowałam obiadu, którego przygotowanie zajmie mi chwilkę, a przy okazji danie będzie lekkie i bardzo letnie.

Zamiast szynki parmeńskiej możecie użyć innej szynki dojrzewającej, np. jabon serano lub szynki szwarcwadzkiej. Jeślo macie ochotę możecie także wykorzystać wędzony boczek, ale w takim wypadku proponuję boczek chwilę podsmażyć na suchej patelni, dzięki czemu stanie się przyjemnie chrupki. Szynki nie podsmażam, bo wolę smak surowej, ale jeśli macie ochotę - proszę bardzo.


Składniki (na dwie porcje):
  • około 150 g suchego makaronu (w moim przypadku było to pełnoziarniste spaghetti, ale możecie wybrać inny, na jaki akurat macie ochotę)
  • zielone szparagi (po 3 - 4 sztuki na porcję)
  • garść świeżego jarmużu
  • kilka plastrów szynki parmeńskiej 
  • 2 żółtka
  • łyżka świeżo startego parmezanu
  • sól i świeżo mielony czarny pieprz

Przygotowanie:

1. Makaron gotujemy al dente w dużej ilości osolonej wody.
2. W międzyczasie obieramy szparagi. Zasadniczo zielonych szparagów nie musimy obierać, ale ja wolę obrane. Tak naprawdę wystarczy odłamać twarde końcówki łodyg. Więc decyzja należy do was, czy szparagi obierzemy czy nie.
3. Szparagi wrzucamy na wrzątek na około 2 minuty, a następnie wyciągamy je z garnka. Nie zostawiajcie szparagów w wodzie, stracą kolor i będą niesmaczne. 
4. Do tego samego wrzątku wrzucamy liście jarmużu (bez grubych łodyg) i gotujemy 2 - 3 minuty.
5. Do gorącego, świeżo ugotowanego i odcedzonego makaronu wbijamy żółtka i szybko mieszamy, dodajemy parmezan, porwaną na mniejsze kawałki szynkę parmeńską, odcedzone liście jarmużu i szparagi pokrojone w plasterki (bez główek). Mieszamy.

Makaron podajemy natychmiast, dekorujemy główkami szparagów, dużą szczyptą świeżo mielonego pieprzu i ewentualnie listkami świeżej natki pietruszki.

Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...