poniedziałek, 30 kwietnia 2018

zapiekanka z wołowiną i pieczarkami



Zapiekanki z makaronem można przygotować właściwie z każdymi dodatkami. Lubię takie klasyczne z sosem pomidorowym i ciągnącą mozzarellą na wierzchu albo takie na sosach śmietanowych.
Dzisiejsza zapiekanka powstała trochę przez przypadek. Przygotowywałam ją na niedzielny obiad. Miała być lazania, ale oczywiście przekonana o tym, że mam płaty makaronu lekko się zdziwiłam, gdy ich nie znalazłam. Niedziela bez handlu to i lazanii nie będzie. Potem, gdy już sos pyrkał w garnku, a makaron się gotował odkryłam, że nie mam mozzarelli. Na szczęście po szybkim przeglądzie lodówki znalazłam mascarpone i kawałek parmezanu. Pomyślałam, że spróbuję je połączyć i położyć na wierzchu zapiekanki. Efekt przeszedł moje oczekiwania, na wierzchu zapiekanki powstała przyjemna kremowa masa serowa, lekko przypieczona od góry. Przyznam także, że pierwotnie w sosie nie miało być pieczarek, ale zbliżały się niebezpiecznie do momentu, kiedy powinny już wylądować w śmietniku, a że nie lubię wyrzucać jedzenia (zero waste, pamiętacie?), to trafiły do garnka :)
Składniki:
  • około 500 g ulubionego makaronu (ja wykorzystałam ostatnio moje ulubione rigatoni)
  • 250 g mascarpone
  • około 70 g parmezanu lub sera grana padano
na sos:
  • 500 g mielonej wołowiny 
  • około 400 g pieczarek, pokrojonych w półplasterki 
  • 1 duża marchewka, pokrojona w bardzo drobną kostkę 
  • 2 – 3 łodygi selera naciowego, pokrojonego tak jak marchewka 
  • 2 nieduże cebule, drobno posiekane 
  • 2 ząbki czosnku, drobno posiekane 
  • około 150 ml czerwonego wytrawnego wina (można pominąć, ale winne ragù jest - moim zdaniem - lepsze) 
  • 3 liście laurowe 
  • 2 puszki pomidorów 
  • około szklanki wody 
  • szczypta cynamonu 
  • sól i świeżo mielony pieprz 
  • oliwa


Przygotowanie:

1. W dość dużym rondlu czy garnku rozgrzewamy kilka łyżek oliwy (2 - 3), wrzucamy posiekaną cebulę, marchewkę, seler naciowy i czosnek i dusimy na małym ogniu przez około 10 minut.

2. Dodajemy liście laurowe i mięso. Podsmażamy wszystko, często mieszając, przez około 10 - 15 minut, po czym wlewamy do garnka wino. Czekamy aż odparuje do 1/3 objętości i dodajemy pomidory, pieczarki i wodę.

3. Wszystko dokładnie mieszamy, zmniejszamy ogień do minimum, przykrywamy garnek i dusimy sos przez około godzinę.

4. Po upływie około godziny gotujemy makaron (o około 2 -3 minuty krócej niż podano na opakowaniu) w dużej ilości osolonej wody i rozgrzewamy piekarnik do 180 st. C bez termoobiegu.

5. Co jakiś czas sos mieszamy, a gdyby zaczął przywierać, wlewamy odrobinę wody i starannie mieszamy.

6. Na koniec doprawiamy sos solą, świeżo mielonym pieprzem i szczyptą cynamonu. Wyciągamy z garnka liście laurowe.

7. Mascarpone mieszamy ze startym parmezanem i doprawiamy szczyptą soli.

8. Sos mieszamy z makaronem, przekładamy do formy do zapiekania, na wierzchu układając kleksy masy z mascarpone.

9. Makaron zapiekamy przez około 30 minut, aż ser ładnie się zarumieni.

Przed podaniem, pozostawiamy "zapiekankę" na 5 minut, by odpoczęła. Dzięki temu łatwiej będzie ją wyjmować z formy. My nie mogliśmy się doczekać i od razu trafiła na stół :)

Smacznego!



piątek, 27 kwietnia 2018

muffiny bananowo - czekoladowe



Muffiny to według mnie jeden z najprostszych deserów w formie ciastek, jakie znam. Kilka składników, mokre mieszamy oddzielnie, suche też, pieczemy około 20 minut i gotowe.  Był czas, że piekłam muffiny i babeczki raz na kilka dni. Na blogu znajdziecie blisko 60 przepisów, ale ostatni pojawił się w styczniu, z okazji WOŚP i dla wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wszystkie przepisy na muffiny i babeczki, z najróżniejszymi dodatkami, także wegańskie, znajdziecie tutaj.

Od tamtej pory właściwie trochę o muffinach zapomniałam. Do wczoraj. Zadzwoniła koleżanka, że wpada na kawę, nie miałam nic "słodkiego", a na stole leżały dotknięte już zębem czasu banany. Choć wiem, że takie sczerniałe banany są najlepsze, najsłodsze i najbardziej aromatyczne, to na surowo już ich nie zjem. Szybko wpadłam na pomysł, by upiec muffiny bananowe. A że banan z czekoladą to świetny duet, nie miałam wątpliwości, że właśnie takimi babeczkami poczęstuję koleżankę.

Przygotowując jakiekolwiek muffiny (nie babeczki) powinniśmy pamiętać o dwóch zasadach:
- po pierwsze zawsze oddzielnie mieszamy suche i "mokre" składniki i "mokre" przelewamy do suchych,
- a po drugie mieszamy szybko, najlepiej widelcem, tylko do połączenia składników. Im dłużej będziemy mieszać, tym ciasto będzie bardziej zwarte i mniej puszyste.

Teraz możecie zapytać, dlaczego napisałam, że babeczki (cupcakes) przygotowujemy inaczej. A dlatego, że babeczki są mniejsze, mniej wyrośnięte, o bardziej zwartej strukturze. Tu ciasto możemy mieszać mikserem i zazwyczaj nie dzielimy składników na suche i "mokre".

Przygotowując, a właściwie mieszając ciasto na muffiny warto pamiętać, że im mniej się staramy, tym zazwyczaj lepsze ciastka wychodzą z piekarnika.

Dzisiejszy przepis pochodzi z książki "Nigella Kitchen: Recipes from the Heart of the Home" Nigelli Lawson. Lekko go zmodyfikowałam.

Zaczynamy?


Składniki (na około 14 muffinów):
  • 3 duże, dojrzałe banany
  • 225 g mąki pszennej typ 450 - 550
  • 125 g brązowego cukru (w oryginalnym przepisie jest mniej, według mnie za mało. Śmiało można użyć cukru białego)
  • 3 czubate łyżki kakao
  • 1 łyżeczka sody lub proszku do pieczenia
  • szczypta soli (Nigella jej nie dodaje, ale ja zawsze, gdy przygotowuję ciasta czekoladowe. Sól podbija smak czekolady)
  • 2 duże jajka 
  • 125 ml oleju roślinnego (np. rzepakowego)

Przygotowanie:

1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C bez termoobiegu (góra - dół).

2. Wszystkie składniki suche mieszamy w jednej misce. 

3. Banany rozgniatamy widelcem, niezbyt dokładnie. Przekładamy je do drugiej miski, dodajemy jajka i olej i mieszamy.

4. Mokre składniki przelewamy do suchych i szybko mieszamy widelcem, tylko do połączenia składników.

5. Ciasto przekładamy do formy na muffiny, wyłożonej papierowymi papilotkami, maksymalnie do 3/4 ich wysokości (muffiny mocno rosną).

6. Muffiny pieczemy około 15 - 20 minut, do tzw. suchego patyczka (u mnie było to 17 minut, ale różne są piekarniki, warto to monitorować).

7. Gotowe muffiny wykładamy na kratkę i zostawiamy do przestygnięcia. 

Uwaga, muffiny świetnie smakują na ciepło! 

Smacznego! Cieszcie się smakiem muffinów i żałujcie, że przygotowaliście ich tak mało!


czwartek, 26 kwietnia 2018

zielone risotto ze szparagami



Risotto to jedno z moich lubionych włoskich dań, choć za samym ryżem nie przepadam. Jednak odpowiednio ugotowany, al dente, ze świeżymi warzywami, naprawdę mi smakuje. Klasyczne risotto bianco, czyli ryż + białe wino + bulion + parmezan, masło i przyprawy, jest świetnym nośnikiem dla innych smaków. Uwielbiam risotto z grzybami, z owocami morza, z pomidorami. Kilka fajnych przepisów na smaczne risotto znajdziecie już na blogu (tutaj). 

Po długiej zimie, spragniona świeżych warzyw, podskoczyłam ze szczęścia, kiedy zobaczyłam szparagi. Najchętniej jem je saute, ugotowane na parze albo upieczone w piekarniku z odrobiną oliwy i soli, ale dzisiaj naszła mnie ochota na risotto z zielonymi warzywami. Właściwie mogłabym powiedzieć, że wreszcie. Tyle lat prowadzę bloga, a jednego z moich ulubionych dań, do tej pory nie było. Dzisiaj to nadrabiam.


Składniki:

przepis na około 6 porcji:
  • 8 zielonych szparagów (pokrojonych w plasterki - główki szparagów warto zostawić w całości)
  • 1/2 średniej wielkości cukinia, z wydrążonymi pestkami i pokrojona w cienkie półplasterki
  • szklanka zielonego groszku (może być mrożony) 
  • 400 g ryżu na risotto  (arborio)
  • 1 cebula, posiekana w bardzo drobną kostkę 
  • około 1 litra bulionu warzywnego lub drobiowego
  • około 150 ml białego wytrawnego wina
  • 3 łyżki świeżo startego parmezanu
  • 2 łyżki oliwy 
  • 1 czubata łyżka masła (zimnego!)
  • sól i świeżo zmielony czarny pieprz

Przygotowanie:

1. Podgrzewamy bulion. Podczas podlewania powinien być bardzo gorący.
 
2. Risotto powinniśmy przygotowywać w głębokiej patelni lub garnku z dnem o dużej średnicy. Na rozgrzaną oliwę wrzucamy posiekaną cebulę i podsmażamy na małym ogniu, aż się zeszkli. Musimy pilnować, by cebula się nie zarumieniła. 
 
3. Do cebuli dodajemy ryż i zwiększamy ogień. Ryż zacznie się smażyć, więc nie możemy przestawać go mieszać. Po chwili zacznie robić się szklisty. To czas, by dodać do ryżu posiekane szparagi i cukinię. Smażymy 3 - 4 minuty, co jakiś czas mieszając.

4. Po tym czasie wlewamy wino i czekamy chwilę, aż alkohol odparuje.
 
5. Następnie dodajemy groszek i wlewamy chochlę bulionu i zmniejszamy ogień, by ryż bardzo lekko bulgotał. Zanim dodamy kolejną chochlę bulionu, poczekajmy aż ryż wchłonie całą poprzednią porcję. Cały proces powinien zająć około 15 - 20 minut. Podczas całego tego procesu, powinniśmy ryż często i dość energicznie mieszać, dzięki czemu ryż się nie poskleja, a nasze risotto będzie bardzo kremowe.
 
6. Gdy ryż będzie już al dente, a w garnku będzie jeszcze trochę płynu, wrzucamy parmezan. Mieszamy i wyłączamy ogień pod garnkiem. 
 
7. Na koniec dodajemy do risotta zimne masło (najlepiej podzielić przygotowane masło na kawałki), delikatnie mieszamy, starannie doprawiamy solą i pieprzem i odstawiamy na około 2 minuty, by risotto odpoczęło. To najważniejsza część przygotowania risotta idealnego, bo w tym czasie staje się ono kremowe i nabiera pełni smaku. 

Podajemy natychmiast!

Buon appetito!
[Smacznego!]


środa, 25 kwietnia 2018

tort Charlotte z musem z mango



Przygotowanie tortu "z płotkiem", tzw. Charlotty wydaje się trudne i skomplikowane, jednak przy odrobinie wprawy, wydaje się to banalnie proste. To już trzecia Charlotte, która pojawia się na blogu. Wcześniej przygotowywałam już tort z musem z malin i tort jagodowy z białą czekoladą. W przygotowaniu jest już kolejny przepis na tort z kremem kawowo - waniliowym z likierem Baileys.

Tort z musem z mango przygotowałam dla koleżanki na jej 30 - ste urodziny. Biorąc pod uwagę opinie gości i to, że mam już zamówienia na kolejne torty, raczej wszystkim smakował.

Ja udekorowałam mój tort jadalnymi kwiatami. Jest to efektowny sposób dekorowania tortów, ale powinniście pamiętać o jednym. Kupujcie kwiaty u sprawdzonych dostawców, hodowane bez chemii, z dala od dróg pełnych spalin i dokładnie je myjcie przed podaniem. Ja znalazłam kwiaty w małym eko sklepie, ale w sezonie wiosenno - letnim hoduję kwiaty na balkonie.


Składniki:
  • podłużne biszkopty, tzw. lady fingers

biszkopt:
  • 7 jaj w temperaturze pokojowej
  •  200 g cukru
  • 145 g mąki pszennej
  • 50 g mąki ziemniaczanej

krem mascarpone z musem z mango:
  • 500 g sera mascarpone
  • 250 ml śmietanki kremówki 
  • mus z mango z puszki (około 250 g)

galaretka z mango:
  • około 250 g musu z mango
  • około łyżeczki żelatyny

+ pół szklanki musu z mango i sok z jednej cytryny do nasączenia biszkoptów
+ ewentualnie kwiaty jadalne do ozdoby


Przygotowanie:

biszkopt:

1. Dno formy o średnicy ok. 25-26 cm wykładamy papierem do pieczenia, boków niczym nie smarujemy. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C (góra i dół bez termoobiegu).

2. Białka ubijamy na sztywno, a następnie ciągle ubijając stopniowo dodajemy po łyżce cukru. Ubijamy jeszcze około 10 minut, aż masa będzie bardzo gęsta i puszysta.

3. W trzech partiach dodajemy przesianą mąkę pszenną razem z mąką ziemniaczaną, za każdym razem miksując krótko na małych obrotach miksera tylko do połączenia się składników.

4. Masę przekładamy do formy i pieczemy 30 minut.

5. Gotowy biszkopt zostawiamy do ostudzenia w tortownicy naokoło 30 minut. Po tym czasie obkrajamy go przy obręczy i zostawiamy do całkowitego wystygnięcia. Potem kroimy biszkopt na 3 krążki.

krem:

1. Śmietankę kremówkę ubijamy na sztywno.

2. Mus z mango miksujemy z mascarpone na gładko. Dodajemy partiami kremówkę i mieszamy, już nie mikserem!

3. Krem odstawiamy na chwilę do lodówki.

galaretka z mango:

1. Żelatynę rozpuszczamy w niewielkiej ilości gorącej (nie wrzącej!) wody.

2. Rozpuszczoną żelatynę miksujemy z musem z mango i odstawiamy na chwilę do lekkiego stężenia. Chodzi o to, by nie była całkiem płynna w momencie wylewania na wierzch tortu.

składanie tortu: 

1. Tort najlepiej "składać" od razu na paterze, na której  go później podamy. Trudno go później przenieść :) Na paterę wykładamy obręcz tortownicy (26 cm). Na środek wykładamy łyżkę kremu (dzięki temu tort nie będzie się przesuwał).

2. Formę przy bokach wykładamy przyciętymi na dole podłużnymi biszkoptami, jeden przy drugim, tak by stworzyły charakterystyczny dla tortu Charlotte "płotek".

3. Krążki biszkoptu przycinamy, by zmieściły się w tortownicy i pierwszy wkładamy między "płotek".

4. Mus mieszamy z sokiem z cytryny i 1/3 ilości nasączamy pierwszy biszkopt.

5. 1/3 ilości kremu wykładamy na nasączony biszkopt.

6. Układamy kolejny biszkopt i powtarzamy czynność z nasączeniem i kremem.

7. Na wierzchu układamy ostatni krążek, nasączamy do i wykładamy kremem. Delikatnie wylewamy lekko już stężoną galaretkę z musu z mango.


Tak przygotowany tort odstawiamy na kilka godzin do lodówki, a najlepiej na całą noc. Wyjmujemy z lodówki około 15 minut przed podaniem, ostrożnie wyjmujemy ściągamy obręcz tortownicy i przewiązujemy wstążeczką.

Smacznego! 


wtorek, 24 kwietnia 2018

chrupiące frytki z obierek



Frytki z obierek? Tak, wiem, brzmi dziwnie. Pomyślicie, że zwariowałam, że teraz już będę grzebać w śmietnikach i przygotowywać dania z odpadów, że zostałam freeganką. Nie martwcie się, nie oszalałam. Ale skoro ziemniaki, wcześniej dokładnie wyszorowane, gotowane w mundurkach można jeść ze skórką, to dlaczego by nie zjeść samych skórek? Pomyślcie, ile samych skórek wyrzucacie w ciągu tygodnia. Niech podniesie kciuk do góry ten, kto przygotowuje ziemniaki do obiadu przynajmniej 3 - 4 razy w tygodniu albo częściej. A teraz wyobraźcie sobie, że moglibyście te góry odpadów wykorzystać do zrobienia pysznych, chrupiących frytek. Wyobraźcie sobie zaskoczone miny swoich gości, gdy już się przyznacie, że podajecie im frytki z odpadków albo zachwycone miny swoich dzieci, gdy oznajmicie im, że na kolacje będą frytki. Fajnie, nie?

Żeby zrobić frytki z ziemniaków, potrzebujemy skórek (trochę grubiej obranych niż zazwyczaj), przypraw, odrobiny oliwy i około 20 minut w piekarniku. Do tego jakieś fajne sosy i gotowe! Ja podałam dwa - majonezowy z wasabi i jogurtowo - pomidorowy z tabasco. Ale możecie obok talerza frytek postawić po prostu ketchup i też będzie super!

To co? Robimy?!


Składniki (proporcje na obierki z 2 kg ziemniaków):
  • obierki od wyszorowanych wcześniej ziemniaków
  • 2 ząbki czosnku
  • łyżeczka wędzonej papryki (dodaje naprawdę fajnego, podwędzonego smaku)
  • sól i świeżo mielony pieprz
  • łyżka oliwy lub oleju
+ opcjonalnie: pół łyżeczki suszonego tymianku albo rozmarynu

 
Przygotowanie:

1. Piekarnik rozgrzewamy do 175 st. C z termoobiegiem (200 bez termoobiegu).

2. Skórki mieszamy w misce z olejem, wędzoną papryką, solą, pieprzem i czosnkiem przeciśniętym przez praskę. Dużą blachę wykładamy papierem do pieczenia i układamy na niej skórki. Obok siebie, jedna przy drugiej. Dzięki temu, że dokładnie je rozłożymy skórki będą równomiernie upieczone i ładnie się zarumienią.

3. Skórki pieczemy około 15 minut. Po tym czasie zwiększamy temperaturę piekarnika do 200 st. C (termoobieg) i 230 (bez). Pieczemy jeszcze kilka minut do momentu, aż zauważycie, że frytki ładnie brązowieją.

4. Gotowe frytki wykładamy na kilkadziesiąt sekund na ręcznik papierowy (by odsączyć nadmiar tłuszczu).

Podajemy od razu, gorące i chrupiące!

Smacznego!


piątek, 20 kwietnia 2018

drożdżówki z serem



Niech podniesie rękę ten, kto nie pamięta drożdżówek z serem z dzieciństwa. Ja pamiętam je doskonale, jedzone na przemian z jagodziankami. Jak byłam dzieckiem, a było to już dobre 20 lat temu, nie można było kupić croissantów czy innych wypieków z ciasta francuskiego. Były za to bardzo popularne rogale i bułki maślane, jagodzianki i właśnie drożdżówki z serem.

Przepis na jagodzianki i inne drożdżówki (m.in. z malinami, borówkami, śliwkami) znajdziecie już na blogu (tutaj), dzisiaj czas na te z serem.


Składniki:

zaczyn:
  • 50 g świeżych drożdży 
  • 250 ml mleka
  • 5 czubatych łyżek cukru
  • 3 łyżki mąki pszennej tortowej
ciasto:
  • przygotowany wcześniej zaczyn
  • około 600 g mąki pszennej tortowej
  • 3 - 4 jajka
  • 100 g masła
masa serowa:
  • około 500 g twarogu
  • około pół szklanki cukru pudru
  • 1 – 2 łyżki cukru waniliowego*
  • 1 żółtko

* Przygotowanie domowego cukru waniliowego jest banalnie proste. Ja swój przygotowuję raz na jakiś czas, zamykam szczelnie w słoiku i używam, kiedy potrzebuję. Pamiętajcie, że cukier "waniliowy", kupowany w saszetkach za mniej niż złotówkę, nie ma nic wspólnego z wanilią. Tak naprawdę to cukier wanilinowy, więc cukier wymieszany z chemicznym składnikiem o aromacie wanilii. Nie brzmi zbyt kusząco, prawda? Przepis na domowy cukier waniliowy znajdziecie tutaj


Przygotowanie:

1. Rozpoczynamy od przygotowania zaczynu. Do letniego mleka (nie może być bardzo gorące, bo w takich drożdże nie "pracują") kruszymy drożdże, dodajemy cukier i mieszamy, aż wszystko się ładnie rozpuści. Zasypujemy wszystko mąką, przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce (bez przeciągów) na 10 minut.

2. Gdy zaczyn podwoi swoją objętość, możemy przejść do dalszego etapu przygotowań. Jajka lekko ubijamy, dodajemy zaczyn i około 3/4 ilości przygotowanej wcześniej mąki. Mieszamy.

3. Gdy wszystkie składniki się połączą, rozpoczynamy wyrabiać ciasto ręcznie. Dodajemy stopniowo pozostałą mąkę i wyrabiamy. Gdy ciasto przestanie się kleić do rąk i będzie elastyczne, dodajemy roztopione masło. Wyrabiamy jeszcze około 10 minut ręcznie lub około 6 minut robotem.

4. Gotowe ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na około 40 minut. 

5. W międzyczasie przygotowujemy masę serową. Wszystkie składniki dokładnie mieszamy i odstawiamy na chwilę do lodówki.

6. Pięknie wyrośnięte ciasto wałkujemy na podsypanej mąką stolnicy na grubość około 1 cm. Wycinamy okrągłe placki o wielkości około 10 cm. Gotowe układamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. W każdym placku robimy okrągłe wgłębienie (najlepiej dnem jakiejś szklanki), w głębienia nakładamy po łyżce lub dwie twarogu. Wszystko znów przykrywamy i odstawiamy na jeszcze 15 minut. 

7. W międzyczasie rozgrzewamy piekarnik do 180 st. C bez termoobiegu.

8. Wyrośnięte drożdżówki pieczemy około 20 minut, aż ładnie wyrosną i się zarumienią.

Choć mówią, by nie jeść gorącego ciasta drożdżowego, nie da się ukryć, że właśnie takie drożdżówki są najsmaczniejsze!

Smacznego!


środa, 18 kwietnia 2018

chleb pszenno - żytni na zakwasie



Do tej pory moja domowa piekarnia opierała się na drożdżach, ale jak pewnie wiecie, od kilku dni jestem szczęśliwą posiadaczką zakwasu na chleb. Teraz widzę, jak ubogie było moje kulinarne życie. Od uzyskania idealnego zakwasu szukałam najlepszego i najprostszego (metoda "małych kroczków") przepisu na chleb na zakwasie. Przetestowałam kilka, może nawet kilkanaście przepisów z różnych stron i książek, ale ciągle nie było idealnie. Może wynikać to z tego, że na „młodym” zakwasie trudniej jest upiec chleb, ale zależało mi także na tym, bym nie musiała co godzinę zagniatać ciasta, bo zwyczajnie nie mam na to czasu. Tu powinnam dodać, że pieczenie chlebów na zakwasie jest bardziej czasochłonne od tych na drożdżach. Drożdże sprawiają, że ciasto na chleb rośnie szybciej. Znam takie przepisy na chleb na drożdżach i na pewno znajdziecie je na blogu, że ciasto wyrasta około 2 – 3 godzin. Chleby na zakwasie rosną wolniej, z tym musicie się liczyć, podejmując wyzwanie.


Przepis, który pokażę wam dzisiaj znalazłam na stronie przepisnachleb.pl. Ciasto wyrasta tylko około 8 – 9 godzin! Tak, tak, tylko, bo widziałam przepisy z kilkunastogodzinnym czasem wyrastania. Wiem, że to może przerażać, ale znalazłam niezły patent. Nastawiam ciasto o poranku, tuż po tym, jak wstanę. Ciasto rośnie około 2 godzin, akurat w czasie, gdy zbieram się do pracy. Przed wyjściem ciasto szybko zagniatam, przekładam do koszyka do wyrastania* i wychodzę do pracy. Piekę chleb po powrocie. Przestudzony chleb owijam w czystą, bawełnianą ściereczkę, a następnego ranka cieszę się pysznymi kanapkami :)

* A propos koszyka do wyrastania. Koszyk kupiłam wczoraj, więc mam porównanie pieczenia chleba rosnącego w koszyku od tego rosnącego w plastikowej misce. Zastanawiam się, dlaczego dopiero teraz zdecydowałam się na ten zakup. Chleb w koszyku rośnie lepiej, jest bardziej napowietrzony, a po przełożeniu na blaszkę zachowuje kształt (nie rozjeżdża się). Przyjemny wzorek na upieczonym bochenku jest tylko dodatkiem.


Składniki:
  • 500 g mąki pszennej typ 550 
  • 300 g aktywnego zakwasu żytniego np. z tego przepisu
  • 2 łyżeczki soli 
  • 200 g ciepłej (nie gorącej!) wody

Przygotowanie:

1. Mąkę mieszamy z solą, zakwasem i wodą. Wyrabiamy i zagniatamy gęste ciasto ręcznie około 15 minut (robotem około 7 minut). Podczas wyrabiania ciasta nie powinniśmy podsypywać go dużą ilością mąki. Im mniej mąki dodamy podczas wyrabiania, tym później chleb dłużej zachować świeżość i wilgotność. Ciasto przekładamy do miski, wysmarowanej odrobiną oleju, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na około 2 godziny. W tym czasie ciasto powinno wyraźnie urosnąć.


2. Po tym czasie ciasto przekładamy na blat, odgazowujemy uderzając w nie pięścią i szybko zagniatamy.

3. Ciasto formujemy w kulę i przekładamy do naczynia, w którym będzie wyrastał chleb (koszyka lub miski oprószonych lekko mąką). Wszystko przykrywamy ściereczką lub folią spożywczą i odstawiamy na minimum 5 – 6 godzin. W tym czasie chleb powinien wyraźnie urosnąć.


Pieczenie chleba.

1. Piekarnik rozgrzewamy do 240 st. C (w opcji góra – dół) wraz z blachą, na której będziemy piec chleb.

2. Wyrośnięty chleb przekładamy na gorącą blachę (ja wykładam ją jeszcze papierem do pieczenia). Nacinamy go lekko po bokach (by nie popękał). Chleb pieczemy około 25 – 30 minut, do czasu aż ładnie się zarumieni, a postukany od spodu wyda głuchy dźwięk.


Upieczony chleb wyciągamy z piekarnika, układamy na kratce i pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia. Gdy ostygnie warto zawinąć go w lnianą ściereczkę. Dzięki temu dłużej zachowa świeżość i nie będzie wysychał.

Wkrótce nowe przepisy na chleby na zakwasie, bądźcie czujni!



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...